Płomień Pierwszy.


Podobny obraz

~*~

Rok 2018.


POLSKA.

     Otworzył oczy pod naporem promieni jasnego, jesiennego słońca wdzierającego się do jego małego, ale przytulnego pokoju w domu rodzinnym. Letnie Grand Prix skończyło się dopiero kilka tygodni temu a jemu zaczynało już brakować tej adrenaliny, która dodawała mu radości życia w samotności. 
  Westchnął odrzucając kołdrę na pustą część dużego łóżka w znacznej części wypełniającego przestrzeń pokoju, który przez wiele długich lat był jego azylem, miejscem kontemplacji nad życiem i wydarzeniami, które się w nim zadziały. 
  Przeciągnął się głośno ziewając. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając szarej bluzy, którą poprzedniego wieczoru odłożył gdzieś przed pójściem pod prysznic. Choć była połowa września, termometry pokazywały ponad piętnaście stopni Celsjusza to poranne powietrze wpadające przed rozszczelnione drzwi balkonowe sprawiało, że nakryte jedynie białym podkoszulkiem i krótkimi szortami ciało przechodził nieprzyjemny, zimny dreszcz. Bluze dostrzegł na jednym z dwóch kremowych foteli. Zabrał ją z jego oparcia szybkim ruchem ręki, zarzucając ją na umięśnione ramiona.
  Podszedł do dużego okna balkonowego, za którym rozpościerał się piękny widok na górski krajobraz rozciągający się wokół oddalonego o nieco ponad dwadzieścia kilometrów Zakopanego. Uśmiechnął się lekko kładąc dłoń na zimnej szybie. Dobrze pamiętał te poranki, które jeszcze niedawno spędzał tu wspólnie z Karoliną, która zawsze budziła go przelotnym całusem zimą i brutalnym otwieraniem drzwi balkonowych, w każdą inną porę roku. To mu się w niej podobało, w tym się zakochiwał każdego dnia na nowo i jeszcze bardziej. Zawsze sądził, że rozumieli się bez słów, że idealnie do siebie pasowali. Byli ze sobą przez wiele lat i tym bardziej nie rozumiał dlaczego odeszła z dnia na dzień, bez słowa twarzą w twarz a z listem, który od ponad roku leżał w książce, którą dostał od niej na ich ostatne wspólne święta Bożego Narodzenia.
  Zacisnął usta, przeczesując niedawno przystrzyżone krótko włosy. Od rozstania próbował wyprzeć Nowik ze swojej pamięci, pozbyć się wszystkich wspólnych chwil. Jego uczucie do szatynki było jednak nadal tak silne, że nie potrafił a żadna inna kobieta nie znajdowała w jego sercu miejsca dla siebie.
  Słysząc dziwne odgłosy dochodzące z parteru domu włożył bose stopy w czarne tenisówki i opuścił pokój kierując się drewnianymi schodami na parter rodzinnego domu. Uśmiechnął się stając w progu kuchnii, gdzie jego rodzice przekomarzali się przygotowując śniadanie. Podziwiał ich i zazdrościł im długiego i udanego związku.
    -O, wstałeś już! - kobieta uśmiechnęła się szeroko na widok swojego syna.
    -Dzień dobry.
Wszedł do kuchni i usiadł na drewnianym krześle stojącym najbliżej okna. Jego ojciec poklepał go po ramieniu, stawiając przed synem talerz ze zrobionymi przez nich chwilę wcześniej kanapkami. Jego żona natomiast usiadła na przeciwko syna upijając łyk gorącej, cytrynowej herbaty, którą o poranku tak bardzo lubiła.
     -Jakieś plany na dziś? - mężczyzna poprawił okulary dotąd swobodnie zdobiące czubek jego nosa.
     -Trening na siłowni a później z chłopakami jedziemy do Marysi. - odpowiedział sięgając po jedną z apetycznych kanapek zdobiących jego biały, porcelanowy talerz.
     -To może jak wrócisz pogrzebiemy w aucie mamy, bo coś ostatnio szwankuje? - spytał, uśmiechając się do niego lekko. Dawid zmarszczył brwi, aby po chwili pokiwać ojcu potwierdzająco głową.
  Małgorzata uważnie obserwowała swojego syna, który od ponad roku był nieprzewidywalny emocjonalnie. Czasami był wesoły, rozpromieniony aby czasami zamykać się w sobie i trudno byłoby komukolwiek się z nim porozumieć. Dla niej tak jak i dla Dawida zniknięcie z ich życia Karoliny było bardzo bolesne, bo przez wiele ich wspólnych lat kobieta zdążyła się do niej przyzwyczaić i wyobrazić sobie ją jako swoją synową.
Ze smakiem zjadł kanapki, które jego ojciec postawił przed nim kilka minut wcześniej. Cieszył się mogąc spędzać czas z rodzicami. Lubił do nich przyjeżdżać. W ciszy i w spokoju pogrążać się w swoich myślach, których ostatnio było aż nadto.
      -Dziękuję, śniadanie było pyszne. Jak zawsze z resztą. - uśmiechnął się słodko do rodziców, podnosząc się z krzesła. Talerz po kanapkach i kubek po kawie zbożowej odłożył do zmywarki, którą razem z Karoliną kupili jego rodzicom na dwudziestą ósmą rocznicę ślubu.
       -Cieszymy się, że smakowało. - Małgorzata uśmiechnęła się lekko w jego kierunku.
       -Będę wieczorem. - dodał, za nim opuścił przestronną kuchnię.
       -Martwię się o niego. - Małgorzata wyczekała chwilę aby swobodnie porozmawiać ze swoim mężem.
       -To duży chłopiec, da sobie radę. - Edward spojrzał na swoją żonę znad kubka z mocną, gorzką kawą. Podzielał jej zdanie, ale uważał również, że Dawid jest na tyle odważnym i pewnym siebie mężczyzną, który prędzej czy później znajdzie to, co zgubił gdzieś po drodze.
       -Może to przez Karolinę?
       -Minął rok odkąd wyjechała... ale on ją bardzo kochał i wydaje mi się, że Karolina nadal jest znaczną częścią jego serca. - odpowiedział wzdychając. Miał nadzieję, że blondyn odnajdzie w końcu samego siebie.
  Dawid wrzucił do torby sportowej swój ulubiony dres i portfel z dokumentami od auta. Z komody zabrał klasyczne okulary przeciwsłoneczne i smartphone'a. Rozejrzał się dokładnie po pokoju, aby po chwili zamknąć jego drzwi i skierować się do przedpokoju. Kluczyki do auta zgarnął z wiklinowego koszyka, w którym jego rodzicielka przechowywała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Z mamą pożegnał się całusem w policzek i kilka chwil później siedział w swoim brązowym Renault, którym udał się w kilkunasto minutową podróż do Zakopanego.
  Uśmiech pojawił się na jego twarzy gdy na poboczu, kilka kilometrów od Zakopanego dostrzegł migającego światłami awaryjnymi czarnego opla na zakopiańskiej rejestracji. Wrzucił prawy kierunkowskaz, zmienił bieg, lekko zahamował skręcając delikatnie kierownicą i zatrzymując auto tuż przed samochodem niemieckiej marki. Gdy z niego wyszedł przywitał go uśmiech Kaliny Dąbrowskiej.
        -Cholerny staroć! - warknęła, uderzając z całej siły w maskę samochodu.
        -Kalinko czy ty wiesz, że nie ładnie przeklinać? - zapytał, stając tuż obok szatynki łypiącej na swoje auto morderczym wzrokiem.
        -Wiem, ale dziś nic nie idzie po mojej myśli. - westchnęła kręcąc z rozczarowaniem głową.
        -Zholuje Cię.
        -Na prawdę? - zapytała, uśmiechając się lekko. -Jesteś kochany.
        -Dobra, dobra idę po linę. - zaśmiał się i zniknął aby wrócić po chwili z liną, którą przymocował do haka pod zderzakiem. -Gdzie byłaś?
        -U lekarza po zaświadczenie, że mogę wrócić do pracy po grypie. - odpowiedziała.
        -No tak. Wsiadaj. - powiedział, poklepując dziewczynę po plecach. Ta jedynie przewróciła oczami i po chwili siedziała już w swoim aucie a po upływie kilku dodatkowych minut renault Kubackiego ruszyło z miejsca ciągnąć za sobą opla corsę Kaliny.
Pod siedzibą zakopiańskiego TOPR-u byli po kwadransie a na parkingu czekał już na nich zdenerwowany Jakub Kot.
        -Miałem już dźwonić na policję.
Kalina spojrzała na męża kuzynki pełnym politowania spojrzeniem.
        -Tak? I co niby byś im powiedział? - zapytała ironicznie, unosząc brwi ku górze.
        -Dobra masz mnie. - zaśmiał się, a Kubacki opierający się o maskę swojego auta poszedł jego śladem. -Dawid wchodzisz na herbatę?
        -Wszedłbym, ale jadę na siłownię.
        -Następnym razem. - Kuba posłał mu lekki uśmiech, na który Kubacki odpowiedział.
        -Miłego dnia. - rzucił za nim wszedł do swojego samochodu i odjechał w kierunku centrum Zakopanego.
        -Co Ci się tam popsuło? - zapytał Jakub, po tym jak samochód Kubackiego zniknął z ich pola widzenia.
        -Czy ja Ci wyglądam na mechanika? - spytała, patrząc na niego iście pogardliwym spojrzeniem.
        -Zadzwonie do Seby to podjedzie a my zaczynamy zaraz dyżur. - brunet poklepał Dąbrowską po ramieniu, co ta skomentowała jedynie westchnięciem. Jakub uśmiechnął się szeroko widząc minę na jej twarzy. Kalina natomiast przewróciła oczami komentując tym samym zachowanie szatyna.


        -Sorry za spóźnienie. - Dawid wbiegł do szatni siłowni, w której od ponad dziesięciu minut jego koledzy debatowali nad wynikami weekednowych meczy piłki nożnej.
        -Spoko trenera też jeszcze nie ma. - Maciek uśmiechnął się do blondyna, który zasapany wbiegł do dużego pomieszczenia.
Kamil siedzący najbliżej drzwi przesunął się na drewnianej ławce robiąc miejsce przyjacielowi swojej kuzynki. Blondyn podziękował mu lekkim uśmiechem jaki wkradł się na jego twarz. Z torby sportwoej wyciągnął dresy, podkoszulek i bluzę w pośpiechu zmieniając swój ubiór. Maciek przyglądał mu się uważnie. Od zniknięcia Karoliny minął ponad rok. Rok, który diametralnie zmienił Dawida Kubackiego. Czy go poznawał? Tak, choć czasami miał wrażenie, że choć blondyn nosi swoje imię i nazwisko to nie jest już tą samą osobą, z którą kilka lat temu połączyła go niezwykła przyjaźń.
        -Wszystko w porządku? - zapytał Kot, gdy znaleźli się na siłowni siedząc na rowerach stacjonarnych. Blondyn wniósł brwi wyrywając się ze szponów zawiłych myśli i wbijając wzrok w siedzącego obok Macieja.
        -Tak. - odpowiedział krótko, choć Maciej nie dał się przekonać. Zbyt długo i zbyt dobrze znał Kubackiego aby tak po prostu dać się spławić.
        -Pamiętaj, że możesz przyjśc do mnie z każdym problemem. - powiedział patrząc na niego podejrzliwym spojrzeniem. Znał Kubackiego i wiedział, że blondyn wprost nie powie o tym co go trapi, czy o tym co leży mu na duszy.
         -Pamiętam. - odparł, opierając dłonie na kierowniku roweru. Maciek po chwili obserwowania blondyna skapitulował skupiając się na własnych myślach, które tak czy siak krążyły wokół Dawida.
  Poznali się wiele lat temu i przez tych wiele lat pomagali sobie wzajemnie, powierzając sobie tajemnice czy radząc sobie w istotnych sprawach. Zależało mu na tej przyjaźni a fakt, że ku niewiedzy blondyna zna miejsce przebywania Karoliny i utrzymuje z nią regularny kontakt mógł powiesić ją na bardzo delikatnym włosku. Z drugiej strony z Nowik łączyła go równie mocna przyjaźń, na której też mu zależało. Zdawał sobie sprawę ze swojego beznadziejnego położenia. Był między młotem a kowadłem i nie potrafił tego zmienić.
     Po treningu obaj w towarzystwie Kamila i Stefana przyjechali do salonu sukien ślubnych Marysi Bachledy, kuzynki Stocha z którą od ponad czterech lat utrzymywali iście przyjacielskie relacje.
            -Oj młoda ty to masz talent. - Stefan uśmiechnął się w kierunku pochylonej nad szkicownikiem blondynki, której projektem były wszystkie suknie ślubne zgromadzone w tym pomieszczeniu.
             -Twoja żona ma w tym duży udział. - odpowiedziała unosząc wzrok znad okularów.
            -Ona pomaga Ci jedynie w szyciu a to ty robisz te sukienki. - zauważył.
Marysia uśmiechnęła się lekko, komentując tym samym słowa Juli. Była wdzięczna wszystkim, którzy pomagali jej w biznesie i w życiu prywatnym, które do najłatwiejszych nie należało. Gdyby nie oni nie wiedziała w jakim kierunku potoczyłoby się jej życie i w jakim miejscu obecnie by się znajdowała. Musiała przyznać, że miała niezwykłe szczęście jeśli chodziło o ludzi, którzy pojawiali się na jej zawiłej, życiowej drodze.
            -Stefan ty jesteś szczęśliwym ojcem, pomożesz? - uśmiech na twarzy Maćka i Dawida sprawił, że blondynka parsknęła śmiechem. Kamil dotąd przeglądający dokumenty firmowe kuzynki podniósł wzrok przyglądając się rozgrywanej nieopodal scenie. Zaśmiał się cicho, widząc jak Hula przewraca oczami i wzdycha głośno odbierając od Kota roczną Antosię, która kilkanaście minut wcześniej została nakarmiona przez młodych skoczków.
              -Tosiu kochanie, co oni by bezemnie zrobili? - zapytał uśmiechając się czule do dziewczynki. Skierował się na schody prowadzące do mieszkania Bachledy. Gdy zniknął Kamil jedynie głośno się roześmiał. Stefan był jego najlepszym i najwierniejszym przyjacielem, który nigdy dotąd go nie zawiódł.
              -A nowa kolekcja? - Dawid wbił wzrok w kartki rozłożone po opasłym biurku służącym jej zarówno za miejsce do projektowania jak i pogawędek z klientkami odwiedzającymi ją bardzo często.
              -Produkuje się. - odpowiedziała opierając łokieć na blacie biurka. -Oczywiście później lekkie poprawki przy pomocy Cysi i wrzucam zdjęcia na stronę tyle, że obecnie nie mam modelek. -dodała, wzdychając.
              -Może Sonia z Kaliną? - zaproponował Kamil zapisując coś skrupulatnie na urzędowym druku.
              -Myślicie, że by chciały? - zapytała, patrząc na nich nieco niepewnym wzrokiem.
              -Dąbrowska uwielbia być w centrum uwagi. - burknął Kot siadając wygodnie w szarym fotelu. Kubacki i Stoch rzucili mu pełne wyrzutu spojrzenia, które ten całkowicie zignorował. Ani Dawid ani Kamil nie rozumieli jego nastawienia do kuzynki Joanny, którą osobiście darzyli wielką sympatią.
               -Tyle, że chciałabym też szyć garnitury i nawet mam kilka pomysłów i potrzebowałabym w przyszłości również modeli. - uśmiechnęła się do całej trójki słodko. Uwielbiała swoją pracę, która od samego początku jej wielką pasją. Narodziny Tosi były punktem zwrotnym w jej życiu. To córka pokazała jej to co najpiękniejsze i choć była samotna i zastępowała jej zarówno matkę jak i ojca jak dotąd udawało jej się robić to nadwyraz dobrze.
                -Oczywiście! Możesz na nas liczyć. - Kamil uśmiechnął się do niej, puszczając jej oczko. Kilka minut później na parterze budynku pojawił się Stefan.
                -Masz na prawdę super córkę. Moje tak szybko nie zasypiały. - zaśmiał się opadając na drugim z foteli.
                -Miło mi to słyszeć. - uśmiechnęła się do niego uroczo.



AUSTRIA

        Kristina Cerncic i Gloria Schlierenzauer z uśmiechami na twarzach opuściły pokój personelu w klinice medycznej w Innsbrucku. Obie bardzo lubiły swoją pracę.
   Pierwsza z nich jako lekarka bardzo dobrze odnajdowała się w zupełnie nowej rzeczywistości, w której pojawiła się kilka miesięcy temu. Druga z nich jako pielęgniarka również z optymizmem przychodziła tu każdego kolejnego dnia. Przyjaźniły się przez wiele lat, jednak teraz ich przyjaźń znacznie się pogłębiła i to bardzo obu kobietom pasowało.
  Obie zdziwił widok Andreasa Koflera nerwowo stukającego podeszwą sportowego obuwia o posadzkę szpitalnego korytarza. Zmarszczyły brwi zatrzymując się w pół kroku.
                -Andreas, co ty tu robisz? - Kristina wbiła wzrok w drzwi przy których się znajdował. Gloria stanęła obok niej, przyglądając mu się bardzo uważnie. 
  Nagle drzwi prowadzące do gabinetu zaskrzypiały i stanęła w nich jego młodsza siostra z dużą, brązową kopertą przyciśniętą do klatki piersiowej. 
Jej zawsze jasna twarz, teraz była biała niczym ściana w zakładzie psychiatrycznym a z wyrazu jej twarzy można było wyczytać wiele obaw.
                -Zrobimy jeszcze kolejne badania, ale proszę być dobrej myśli. - siwy mężczyzna, którego obie bardzo dobrze znały uśmiechnął się do Sophie bardzo lekko, dodając tym samym otuchy młodej blondynce. Kilkanaście sekund później drzwi jego gabinetu zamknęły się a trzy pary oczu wylądowały na blondynce.
                 -Mogę mieć raka. - powiedziała cicho powstrzymując napływające do jej oczu łzy. 

♦♦♦

Witajcie!

Dziś mojego osobistego komentarza nie będzie bo w sumie nie wiem co miałabym pod tym rozdziałem napisać. Mam mieszane uczucia co do tego pierwszego rozdziału. 

Przepraszam za wszelkie błędy, które tutaj wychwycicie i zapraszam serdecznie na drugi rozdział.

Pozdrawiam.

Komentarze

  1. Historia zaczyna się ciekawie. Widać, że Dawid nadal cierpi po rozstaniu. Nic dziwnego, że rodzice się o nie go martwią. Z drugiej strony już zastanawiam się co musiało się stać, że Karolina go zostawiła. Intryguje mnie postać Maćka. Przyjaźni się z Dawidem, ale ukrywa przed nim tak poważny sekret. Nie zapominając o jego dziwnym podejściu do Kaliny. Dziewczyna musiała mu zaleźć za skórę. Już mogę powiedzieć, że jedną z moich ulubionych bohaterek będzie Marysia. Wydaje się być silną kobietą, która nie dość, że samotnie wychowuje dziecko, to jeszcze prowadzi dobrze prosperujący biznes. Czekam również na rozwój wydarzeń w życiu austriackich bohaterów. Sophie musi czuć się okropnie po diagnozie możliwego nowotworu.
    Czekam na drugi rozdział z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, bardzo dziękuję za komentarz :) Po drugie, cieszę się, że zaczyna się ciekawie i mam nadzieję, że będzie tak do samego końca. Austriaccy bohaterowie będą się pojawiać w każdym rozdziale a ich losy szybko splotą się z losami polskich i nie tylko. ;)

      Pozdrawiam gorąco.
      Evie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty