Płomień Drugi.
~*~
Rok 2018.
POLSKA.
-Tosia rośnie jak na drożdżach. - Kalina cicho zamknęła drzwi do małego pokoju, w którym chwilę wcześniej do drewnianego łóżeczka półożyła córkę Marysi.
Rzadko kiedy znajdowała czas aby choć przez chwilę zając się sobą, czy spotkać się ze swoimi znajomymi. Cieszył więc ją fakt, że w ten piątkowy wieczór znalazła czas do Marysi, którą nie tylko bardzo lubiła, ale przedewszystkim bardzo ją podziwiała.
-Wyrasta ze wszystkiego. - zaśmiała się siadając na drewnianym stole kubek z gorącą herbatą o esencyjnym zapachu. -Ale jest bardzo kochana. - dodała, siadając na jasnym krześle obitym ciemnym materiałem będącym jej projektem i wykonaniem.
-Słyszałam od Kota, że szukasz modelki do sesji.
Marysia uśmiechnęła się lekko słysząc słowa szatynki siedzącej na przeciw niej. Miała cichą nadzieję na to, że Dąbrowska zgodzi się wziąć udział w sesji fotograficznej promującej jej suknie ślubne.
-Byłabyś zainteresowana? - zapytała z nutką niepewności w głosie.
-No pewnie! - odpowiedziała entuzjastycznie. Choć bardzo lubiła swoją pracę to chwila oderwania od codzienności dobrze by na nią zadziałało.
-Bałam się, że mi odmówisz. - Kalina skomentowała słowa Marii szerokim uśmiechem na twarzy. Nigdy nieczego by jej nie odmówiła ze względu na to co Bachleda przeszła, ale i ze względu na to jaka była dla innych ludzi. Poza tym kiedyś, w nastoletnich latach jej marzeniem był modeling.
-Nigdy bym Ci nie odmówiła. - powiedziała kładąc swoją dłoń na dłoni blondynki. Choć znały się stosunkowo niedługo, zdąrzyły się już zaprzyjaźnić o co dość często zazdrosny był kuzyn Marysi, Kamil jak i jej przyjaciel Maciej Kot.
-Mogę Cię o coś zapytać? - Marysia wbiła spojrzenie w szatynkę badawczym spojrzeniem. Kalina zmarszczyła brwi uważnie przyglądając się blondynce. -Czy jest coś między Tobą a Maćkiem? - spytała opierając łokcie o blat stołu. Pytanie zadane jej przez Marysię bardzo ją zaskoczyło, czego nie była w stanie ukryć.
-Zdecydowanie nienawiść. To egoistyczny, nadęty burak, który poza czubkiem swojego nosa nie widzi zupełnie nic. - warknęła, a wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił.
-Maciek to dobry chłopak, zdecydowanie zbyt ambitny ale jest bardzo dobrym przyjacielem. - powiedziała uśmiechając się lekko. Kot po jej rozstaniu z Patrykiem bardzo dużo dla niej zrobił i choć czasami miewał humorki to w głębi duszy był bardzo dobrym człowiekiem.
-Ja swojego zdania o tym buraku nie zmienię. - rzuciła, upijając łyk gorącego trunku z porcelanowego kubka. Bachleda uważnie ją obserwowała próbując wyczytać coś z wyrazu jej twarzy, niestety poza złością niczego innego nie zaobserwowała. -A propo tego idioty, czy on nie ma żadnej tajemnicy przed Dawidem? - zapytała i od razu zauważyła dziwną zmianę w wyrazie twarzy Marysi. Góralka westchnęła. Dobrze wiedziała, że ukrywanie faktu utrzymywania kontaktów z Nowicką w końcu wymknie się spod ich kontroli. Nie chcieli stracić przyjaciela, który bardzo ich wspierał. Dodatkowo poza Kubackim ranili również brata Karoliny, Marka, którego ona sama bardzo podziwiała patrząc na wszystko co przeżył i jak wielu przeciwnością losu musiał stawić czoła.
-Pamiętasz Karolinę?
-No jasne, Kubacki nie widział poza nią świata ona z resztą też. - uśmiechnęła się lekko, przypominając sobie wszystkie wspomnienia z blondynem i jego dziewczyną.
-Mieszka we Wrocławiu. - wypaliła nagle blondynka, wprawiając w osłupienie siedzącą na przeciwko niej Kalinę.
-Skąd wiesz? - spytała.
-Mam z nią kontakt. - odpowiedziała, patrząc na Dąbrowską niepewnym spojrzeniem. Bała się jej reakcji, ale już dłużej nie mogła ukrywać faktu, który zbyt mocno ciążył na jej sumieniu. Na przyjaźni z Dawidem i Markiem bardzo jej zależało i bała się ich obu stracić. Nie potrafiła jednak wydać przed nimi Karoliny, z którą również łączyła ją przyjaźń.
-Wiesz, że powinnaś powiedzieć Dawidowi i Markowi? - zapytała. Bachleda pokiwała jej lekko głową. Robiła wszystko, żeby przekonać Karolinę do powrotu, albo chociażby kontaktu z którymś z mężczyzn dla których jej zniknięcie było wyjątkowo mocnym ciosem. -A co jeśli oni w jakiś sposób dowiedzą się, że wiedzieliście? - spytała wbijając w blondynkę przeszywające spojrzenie.
-Tego boimy się najbardziej. - odpowiedziała cicho wzdychając. Coraz mniej podobało się jej zachowanie Karoliny. Kalina obserwowała ją bardzo uważnie. Nie wiedziała co zrobiłaby będąc na miejscu Bachledy. Odkąd pamiętała nigdy nie miała tak oddanych przyjaciół, ale podejżewała, że będąc na jej miejscu podjęłaby podobną decyzję, choć nie należałoby to do najłatwiejszych decyzji.
***
Kwiecień 2017 rok.
Z uśmiechem objął w pasie stojącą przed kuchennym blatem Karolinę przygotowującą dla nich kolację. Pocałował ją w policzek a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Jak minął Ci dzień? - spytała uderzając nożem o drewnianą deskę do krojenia, na której leżało kilka pomidorów chwilę wcześniej przez nią umytych.
-Zwyczajnie. - odpowiedział, opierając brodę na jej ramieniu przykrytym zielonym swetrem.
-A coś więcej? - zapytała, uśmiechając się do niego szeroko. Dawid odpowiedział jej tym samym.
-Asia szykuje się do porodu, Kuba wariuje a Maciek się cieszy. - zaśmiała się widząc minę na twarzy Kubackiego.
-To chyba dobrze, że Kuba się denerwuje? - uniosła brwi ku górze wpatrując się twarz blondyna.
-Nie mówię, że nie. - zaśmiał się. -Karolina?
-Co? - spytała sięgając po słoik oleju, stojący obok butelki z wodą mineralną.
-Chciałabyś mieć ze mną dzieci? - zapytał, wbijając w nią przeszywające spojrzenie.
-Kiedyś tak a czemu pytasz? - rzuciła szybko a niepewność wkradła się na jej twarz. Kubacki jakby posmutniał, chyba spodziewał się zupełnie innej odpowiedzi.
-Tak po prostu. - odpowiedział, uśmiechając się do niej lekko.
*
Westchnął przekręcając się na prawy bok. Jego wzrok wylądował na ciemnej ścianie jego małej, ale przestronnej sypialni. Od tak dawna budził się i zasypiał zupełnie sam próbując zagłuszyć myśli kołaczące się w jego podświadomości.
Wszystkie wspomnienia związane z Karoliną coraz głośniej dawały o sobie znać. Zastanawiał się co zrobił źle, czego nie powiedział albo co powiedział bez przemyślenia. I choć Nowicka w liście zapisała, że on nie ma z tym nic wspólnego to mimo to miał wiele obiekcji.
Podniósł się na łokciu, poprawiając szarą poduszkę, na której dotąd zapełniona myślami leżała jego głowa. Bał się samotności, odkąd sięgał pamięcią.
Karolinę poznał wiele lat temu. Oczarowała go dosłownie wszystkim. Pięknym uśmiechem, pozytywnym podejściem do życia, energicznością. Kochał ją każdego dnia nawet jeszcze bardziej niż poprzedniego. Żałował tych wszystkich słów, których nie powiedział i tych, które padły w przypływie nabuzowanych emocji. Wyznań, których jej nie powiedział, a które mogłyby zatrzymać ją obok niego na wiele dłużej. Gdyby mógł zawrócić czas, zrobiłby to bez żadnego zawahania. Zrobiłby wszystko aby Karolina wróciła i znów była częścią jego poplątanego życia.
*
Luty 2013 r.
Szedł wioską skoczków we włoskim Predazzo a pruszący z nieba śnieg ozdabiał wszystko dodatkową warstwą białego puchu. Miał nadzieję na udany debiut w Mistrzostwach Świata, zwłaszcza teraz gdy jego forma nawet poszła ku górze. Uśmiechnął się lekko, wkładając dłonie do zimowej kurtki z logami wszystkich sponsorów reprezentacji.
-Chłopcy! - delikatny a wręcz aksamitny głos wyrwał go z zamyślenia i sprawił, że podniósł wzrok natrafiając nim na średniego wzrostu szatynkę oblężoną przez kilkunastu chłopaków w identycznych kurtkach z logiem krakowskiego klubu piłki nożnej "Cracovia".
-Ale Pani trener... - jeden z nich uśmiechnął się do niej najszerzej jak tylko potrafił. Kubacki dostrzegł sposób w jaki kobieta przewróciła oczami, zaśmiał się cicho zwracając na sebie ich uwagę.
-To Dawid Kubacki!
Stojący najbliżej blondyna młody piłkarz podbiegł do niego z prędkością światła. Kubacki nie krył swojego zaskoczenia takim obrotem spraw nigdy nie sądził, że ktoś może go znać skoro nigdy nawet nie stanął na podium zawodów, ba nie załapał się nawet do najlepszej dziesiątki.
-Przepraszam Pana za nich, chłopaki poza piłką nożną ubóstwiają skoki narciarskie. - uśmiechnęła się do niego bardzo szeroko, czym urzekła Kubackiego.
-To bardzo miłe. - odpowiedział jej uśmiechając się lekko. -Dawid jestem. - wyciągnął dłoń w jej kierunku a ona chwyciła ją delikatnie.
-Karolina Nowik.
*
Na samo wspomnienie ich pierwszego spotkania na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Tamtego dnia spotkali się jeszcze raz, na długi spacer ulicami Predazzo. Okazało się, że mają ze sobą bardzo wiele wspólnego, wiele podobnych pasji i identyczne poglądy na sprawy codzienności.
Dźwięk dzwonka do drzwi wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał na zegarek stojący na ciemnej komodzie - 9 rano była niezbyt optymalną porą odwiedzin, jednak preferowaną przez kilka osób. Odrzucił kołdrę i niezbyt ożywiony podniósł się z łóżka poczłapując w kierunku minimalnego przedpokoju.
Przekręcił klucz w zamku i nacisnął klamkę otwierając drzwi przed wysokim blondynem w swoim służbowym TOProwskim uniformie.
-Zmień godziny odwiedzin. - bąknął, rzucając Markowi mroczne spojrzenie, które na Nowiku nie zrobiło nawet najmniejszego wrażenia.
-Ciebie też niezmiernie miło widzieć, Dawid. - Marek zaśmiał się krocząc za Kubackim do salonu, w którym panował artystyczny niepożądek. Starszy z mężczyzn jedynie cichą westchnął lustrując pomieszczenie. Dawid przysiadł na sofie a jego gość poszedł jego śladem. -Robisz coś w sobotę? - zapytał, co Kubacki skomentował lekkim uśmiechem na twarzy.
-Tatuś ma wychodnę?
-Mama zabiera Amelkę do Krakowa to pomyślałem, że może pójdziemy na browara.
Dawid uśmiechnął się lekko do brata swojej byłej dziewczyny. Takie pomysły Nowika zdecydowanie przypadały mu do gustu.
-Weźmiemy Kota? - zapytał unosząc brwi.
-Bez Kota to nie to samo. - Marek zaśmiał się przypominając sobie ich wszystkie wspólne wyprawy.
-O 20 tam gdzie zawsze? - zapytał Kubacki gdy Marek podniósł się z sofy. Nowik pokiwał mu lekko głową, uśmiechając się do niego szeroko. -Lecę bo moja załoga mnie wyleje jak się spóźnię. - Dawid zaśmiał się słysząc komentarz przyjaciela. W Nowiku cenił wiele cech. Najbardziej jednak lubił jego podejście do życia, poczucie humoru i fakt, że dzielnie wychowuje swoją córkę zapatrzoną w niego jak w obrazek.
Zamknął drzwi i zniknął z jego mieszkania tak szybko jak się w nim pojawił. Kubacki pokręcił głową przekręcając klucz w zamku drzwi wejściowych do swojego mieszkania. Mając na uwadzę fakt, że o dwunastej miał trening wszedł do kuchni aby wstawić wypełniony wodą czajnik na gaz. Do czarnego porcelanowego kubka wsypał dwie czubate łyżki kawy zbożowej i oparł się o kuchenny blat.
Kiedyś nie pomyślałby nawet o tym, że picie kawy zbożowej stanie się jego codziennym rytuałem. Za nim poznał Karolinę mocne kawy zawierające wysoką ilość kofeiny były dopełnieniem jego codzienności. To trenerka pokazała mu, że kawa zbożowa również może być smaczna.
Dotąd tego nie zmienił. Przyzwyczajeń nie da się od tak zmienić, wchodzą do organizmu niczym tlen do krwi bez którego nie da się żyć o czym bardzo dobrze wiedział i co nigdy mu nie przeszkadzało.
Westchnął słysząc dźwięk gotującej się wody. Wyłączył gaz zalewając kubek gorącą wodą ze srebrnego czajnika.
Aromatyczny zapach przebił się do jego nozdrzy wywołując szczery uśmiech na jego twarzy. Nigdy nie sądził, że będzie w taki sposób reagował na zapach zbożowej kawy, której w dzieciństwie wręcz nie znosił. Musiał przyznać, że Karolina skrupulatnie go zmieniała a z czego on przez jakiś czas wogóle nie zdawał sobie sprawy.
Czy był jej wdzięczny? Bardzo. Docenił to jednak gdy Nowik zniknęła z jego życia i wydawało się, że miała już do niego nie wrócić. Oddałby wiele aby dowiedzieć się dlaczego odeszła. Powodu jej ucieczki nie znał nawet jej brat, z którym nie utrzymywała kontaktu od tamtego pamiętnego dnia.
Upił łyk kawy kierując się do swojej sypialni. Z każdym kolejnym dniem jego nadzieja na poznanie przyczyny jej odejścia malała a wszystkie odrzucone przez nią połączenia sprawiały, że wątpił w to, że jeszcze kiedykolwiek porozmawia z Karoliną, do której bezapelacyjnie należało jego serce.
***
Blondynka spojrzała na stojącą obok niej szatynkę pełnym wyrzutu, ale i determinacji spojrzeniem.
Od kilku miesięcy, przy każdej nadarzającej się okazji wyrażała swoją dezaprobatę względem zachowania wieloletniej koleżanki. Wiedziała, że niejednokrotnie jej słowa dają szatynce do myślenia aby nieco później wywoływać głośne wyrzuty sumienia.
W gruncie rzeczy Karolina sama nierozumiała swojego zachowania. Zawsze myślała, że jest pewną siebie, silną dziewczyną która nigdy nie posądziłaby się o tchórzostwo a które sprawiło, że uciekła zmieniając diametralnie swoje życie.
-Zrobisz coś z tym w końcu? - spytała Ewa wbijając w Karolinę przeszywające spojrzenie. Szatynka próbowała uniknąć jej wzroku, który potrafił odezwać w niej jedynie cichnące wyrzuty sumienia, których wciąż nie potrafiła się pozbyć. -Mówię do Ciebie! - warknęła potrząsając jej ramionami.
-I co mam zrobić? Wrócić? - zapytała patrząc na Stoch wymownym wzrokiem. Nie wyobrażała sobie swojego powrotu do życia sprzed roku, nie wyobrażała sobie tych wszystkich pytań, którymi by ją zasypali.
-A dlaczego nie? Czego ty się boisz? - determinacja w głosie żony Kamila Stocha nie dawała Karolinie nadziei na to, że kobieta odpuści.
-Wszystkiego. - powiedziała cicho powstrzymując napływające do oczu łzy.
Ewa nie była jedyną osobą, która próbowała namówić ją do powrotu. Codzienne rozmowy telefoniczne z Maćkiem i Marysią sprawiały, że nie mogła spokojnie zasnąć. Wszystkie wspomnienia związane z Kubackim codziennie odżywały a ona coraz bardziej zaczynała żałować tak pochopnie podjętej decyzji.
-Boję się, że swoją szansę już straciłam. - dodała wtulając się w ramiona blondynki.
Stoch westchnęła cicho. Teraz była już pewna, że nie tylko Dawida zmieniło jej zniknięcie. Karolinę również zmienił ten wyjazd a oni oboje byli już zupełnie innymi ludźmi. Dojrzeli, dorośli i zdali sobie sprawę z powagi życia i ulotności przeżywanych chwil.
Nie wiedzieli jednak co jeszcze przygotował dla nich przewrotny i podstępny los.
***
AUSTRIA.
Kristina Cerncic posłała grupie męźczyzn siedzących przy drewnianym stole szeroki uśmiech aby po chwili pojawić się w holu pensjonatu, gdzie nad kubkami herbaty pochylali się Sophie Kofler w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela Gregora Schlierenzauera.
-Mówiłam Ci, że czasami te wyniki badań nie są obiektywne i zawsze lepiej je powtarzać wielokrotnie aby mieć pewność.
Sophie uśmiechnęła się do blondynki lekko. Była wdzięczna lekarce za wiele słów otuchy i pomoc w szybkim zorganizowaniu kolejnych badań. Odetchnęła z ogromną ulgą gdy okazało się, że jest zdrowa i może cieszyć się w pełni swoim obecnym życiem.
-Widzisz trzeba słuchać starszych. - zaśmiał się Schlierenzauer, którego komentarz spotkał się z wymownym spojrzeniem Kristiny. Cerncic bardzo go lubiła z czym nigdy się nie kryła jednak czasami jego zachowanie sprawiało, że zaczynała w niego poważnie wątpić. I choć z dziecinnych zachowań jeszcze nie wyrósł to był zdecydowanie niezwykłym przyjacielem, na którego można było liczyć.
-Gregor pomożesz mi? - cała trójka popatrzyła w kierunku drewnianych schodów, na których pojawiła się właścicielka pensjonatu Stephanie, młodsza siostra Kristiny. Schlierenzauer posłał jej szeroki uśmiech i szybkim krokiem poszedł w jej kierunku.
-Bardzo Ci dziękuję. - Sophie uśmiechnęła się do Kristiny lekko. -Ja na prawdę chciałam już pisać ten testament. - dodała ciszej.
Kristina przysiadła na zagłówku sofy wpatrując się w siostrę Koflera. Słyszała opowieść jej brata i sądziła, że ten jednak nieco przesadził.
-Nawet jeśli byłabyś chora to rak w dzisiejszych czasach nie jest wyrokiem. Im szybciej wykryty tym lepszą bronią można z nim walczyć. - powiedziała z uśmiechem na ustach, przytulając do siebie dziewczynę.
-Mamo, mamo! - obie spojrzały na biegnącą w ich kierunku Lily. -Tata i wujek powiedzieli, że polecę z nimi helikopterem! - kobieta rzuciła obu mężczyzną karcące spojrzenie, które wywołało jedynie na ich twarzach szerokie uśmiechy.
-Tak oczywiście. - uśmiechnęła się równie szeroko co oni. -Prędzej tata i wujek zatańczą w balecie niż pozwolę Ci z nimi polecieć helikopterem. - dodała, na co obaj jakby nieco przygaśli.
-Ale mamo...
-Żadnego ale mamo, babcia robi ciasteczka idź jej pomóc. - powiedziała całując dziewczynkę w czubek głowy. Lily, choć na początku niezadowolona ostatecznie pobiegła w kierunku kuchni, będącej królestwem pani Cerncic.
-Cześć Sophie. - Andreas puścił blondynce oczko siadając na jednym ze stopni drewnianych schodów.
-Dzień dobry. - odpowiedziała niepewnie uśmiechając się do mężczyzn.
-To kolejne dowody na to, że faceci z wiekiem jedynie rosną. - rzuciła, wywołując napad śmiechu Kofler.
-Siostra, nie przeginaj!
Andreas wbił w Kristinę karcące spojrzenie.
-Obiad jakiś zjecie chłopcy? - spojrzeli w kierunku kuchni, z której wyjrzała średniego wzrostu siwa kobieta z uśmiechem zdobiącym jej twarz.
-Oczywiście mamusiu. - Andreas podniósł się ze schodka posyłając siostrze wredny uśmiech, po czym poklepał Morgensterna po ramieniu a ten udał się za nim do kuchni pensjonatu na obrzeżach Seefield.
Kristina westchnęła wywracając oczami. W takich sytuacjach jak ta nienawidziła zachowania swojego brata, który jak najczęściej chciał jej pokazać co sądzi o jej zachowaniu.
Po jej rozstaniu z Thomasem przez jakiś czas między nią a Andreasem zrobiło się dość chłodno. Morgenstern był jego najlepszym przyjacielem i choć to skoczek ją zdradził miała wrażenie, że Andreas stanął po jego stronie.
Sophie dotąd uważnie obserwująca Kristinę dostrzegła zmianę wyrazu jej twarzy.
-Wszystko w porządku? - spytała.
-Tak. - odpowiedziała uśmiechając się lekko.
Nadal miała za złe Andreasowi fakt, że opowiedział się po stronie Morgensterna gdy ona przeżywała jego zdradę. W przeciwieństwie do Andreasa, Stephanie zajęła jej front i nigdy jej niezawiodła. -Co powiesz na spacer? - spytała po chwili. Sophie pokiwała jej lekko głową, uśmiechając się nieznacznie.
Gdy znalazły się w sadzie rozpościerającym się za pensjonatem w Kristinie coś pękło. Nie potrafiła dłużej dusić w sobie wszystkich niepewności, smutków i głosów sumienia próbujących dobić się do jej podświadomości.
-Andreas obwiniał mnie o romans Thomasa. - powiedziała zatrzymując się w pół kroku. Sophie zastygła z jabłkiem zerwanym z jednego z drzew, przy ustach. -Uważał, że zaniedbywałam Thomasa a Silvia jedynie wykorzystała sytuację.
-Przecież to absurdalne myślenie. - stwierdziła zaskoczona stwierdzeniem kobiety.
-Ale wiesz, że po pewnym czasie ja też tak na to patrzyłam i chyba nadal tak patrzę. - odpowiedziała.
-Kristina przecież tak nie możesz...
-Gdybym po urodzeniu Lily nie zajmowała się tylko nią może to inaczej by teraz wyglądało. - dodała wpatrując się w szczyty gór zakryte schodzącymi coraz niżej kłębiastymi chmurami. W jej oczach poza odbiciem tego krajobrazu gościł smutek i żal, że wszystko co przez wiele lat budowała runęło niczym domek z kart. Straciła to tak szybko, w momencie w którym myślała, że to wszystko będzie już na zawsze.
Sophie stała tuż za nią wpatrując się w nią zaskoczonym i nieco smutnym wzrokiem. Nigdy nie sądziła, że Kristina może obwiniać siebie o zdradę Morgensterna a jej brat nawet ją o nią oskarżać. Ze swojego doświadczenia uczuciowego wiedziała, że nie wszystko jest tak łatwe jak się wydaje a czasami wystarczy kilka słów albo jeden błąd aby zniszczyć wszystko to, co budowało się przez dłuższy czas. Nagle odwróciła głowę słysząc gdzieś z tyłu cichy szelest. Zmarszczyła brwi dostrzegając na dużym tarasie Morgensterna, który z tej odległości miał możliwość usłyszenia ich rozmowy. Napotykając na wzrok siostry Koflera zmieszał się i szybkim krokiem wrócił do pensjonatu. Oparł się o drewnianą ścianę i przymknął powieki.
Nie sądził, że Kristina obwinia siebie o niepowodzenie ich związku, nie sądził również, że jego przyjaciel w stosunku do swojej siostry zachowywał się tak nie fair. Wiedział jak duży błąd popełnił, nie wiedział jednak, że zmienił nim zawsze uśmiechniętą i pewną siebie i swojej wartości Kristinę.
♦♦♦
Witojcie!
W pędzie dni poprzedzających Boże Narodzenie udało mi się napisać, dokończyć i opublikować drugi rozdział z czego jestem niezmiernie szczęśliwa. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i wczujecie się w ich bardzo różne uczucia, tak jak wczułam się ja pisząc ten rozdział.
Czekam oczywiście na wasze opinię, gdyż zdaję sobie sprawę, że 'ile ludzi tyle zdań'.
Korzystając z okazji chciałabym życzyć Wam zdrowych, wesołych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Pamiętajcie o tym aby spędzić ten niezwykły czas w gronie najbliższych dla Was osób, bo to jest wtedy największa magia tych świąt. A w Nowym Roku życzę wam samych sukcesów w życiu zawodowych i prywatnym. Powodzenia w szukaniu swoich życiowych dróg, jeśli jeszcze ich nie odnaleźliście. Miłości, szczęścia, zdrowia, pomyślności i tego wszystkiego czego wy sobie życzycie.
Trzymajcie się ciepło w te dość nieprzewidywalne pogodowo dni.
Kto wie, może przed końcem 2018 roku pojawię się tutaj z trójką.
W wolnej chwili zapraszam was również na drugą historię https://niemozemysiepoddac.blogspot.com/ . Może znajdziecie czas któregoś świątecznego wieczora?
Ps. Przepraszam za wszelkie błędy.
Może dasz radę wstawić kolejny jeszcze w 2018?
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał :) Wątek Kristiny i Thomasa mnie bardxo ciekawi, co dalej z tego będzie? Kalina i jej podejście do Maćka daje dużo do myślenia, na prawdę. Jestem ciekawa co z tego wszystkiego będzie? Czekam z niecierpliwością.