Płomień Trzeci.


Zobacz obraz źródłowy

~*~

Rok 2018.

POLSKA.

    Trzy kufle piwa zdobiły prostokątny stolik stojący w najmniej oświetlonym kącie uczęszczanego w Zakopanem baru.
Trzech mężczyzn spędzało w swoim towarzystwie kolejną godzinę tego sobotniego, wolnego wieczora. Choć na pierwszy rzut oka tak bardzo od siebie różni w środku łączyło ich praktycznie wszystko. 
Zagubieni we własnym życiorysie aktualizowanym, po każdej minucie ich życia. Przytłoczeni milionami przeróżnych myśli, niekiedy tak absurdalnych. Zaskoczeni biegiem i zawiłością kolejnych wydarzeń. Zranieni przez chichoczący nad ich uchem los. Pragnący spokoju a dostający kolejne niespodzianki wypadające z worka przeznaczenia. Marzący o chwili wytchnienia i zapomnienia. Marzący o szczęściu. 
Każdy z nich napisał zupełnie inną historię, zamknął pewien rozdział aby rozpocząć pisać kolejny. Mniej lub bardziej szczęśliwe decyzje podejmował. Więcej lub mniej wypowiedzianych pochopnie słów żałował.
    Dawid Kubacki był zwykłym chłopakiem z wieloma marzeniami. Skoki były dla niego sposobem na życie i choć nie zawsze przynosiły mu sukcesy sprawiały mu wiele radości a towarzysząca im adrenalina była dla niego jak narkotyk. Brakowało mu jednego elementu tej układanki, który sprawiłby, że byłby szczęśliwy. Brakowało mu Karoliny.
    Marek Nowik był samotnym ale szczęśliwym ojcem sześcioletniej Amelii, z której matką przez pewien czas łączył go płomienny romans. Zostawiła go z dzieckiem zaraz po porodzie oznajmiając, że nie planowała bycia mamą. Podołał trudowi ojcostwa, choć na samym początku ten fakt przerażał go, jak nic innego wcześniej. Teraz, gdy jego córka była coraz większa mógł śmiało stwierdzić, że podołał wyzwaniu rzuconemu mu przez życie. Nie potrafił tym samym zrozumieć zachowania swojej młodszej siostry, która zniknęła z jego życia od tak, jednego dnia bez żadnego słowa wyjaśnienia.
Najbardziej miał siostrze za złe to, że zraniła Dawida, z którym on tak bardzo się zaprzyjaźnił. Wiele by zrobił, żeby nie pozwolić jej wyjechać i spróbować w dyplomatyczny sposób rozwiać wszelkie wątpliwości Karoliny.
    -Kalina przeszła do półfinałów Mistrzostw Europy ratowników we wspinaczce górskiej. - oznajmił nagle przypominając sobie o telefonie, który odebrał poprzedniego dnia. Był dumny z ratowniczki mającej tak wiele różnych, choć niezbyt bezpiecznych zainteresowań i pasji.
Dawid uśmiechnął się lekko, a Maciek jedynie wywrócił oczami bawiąc się uchem kufla z piwem.
Ciągłe rozmowy, w których główną bohaterką jest znienawidzona przez niego Kalina Dąbrowska. Cnotliwa, zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu, idiotka chcąca zmieniać świat na każdym kroku. Denerwowała go na każdym kroku, choć tak na prawdę nigdy nic złego mu nie zrobiła. Może na takie jego podejście do Kaliny miał wpływ fakt, że zjednywała sobie wszystkich ludzi, których spotykała na swojej drodze? Albo po prostu robienie tego co kocha przynosiło jej o wiele więcej radości i sukcesów niż jemu. Był zazdrosny o nią i jej życie?
    -Dumny jesteś jako jej szef? - Kubacki zaśmiał się patrząc na Marka pytającym spojrzeniem.
    -No ba... mój oddział będzie znany w całej Europie. - odpowiedział z dumą, sprawiając, że Kubacki jedynie pokiwał zabawnie głową.
    -A nie boisz się, że ktoś Ci ją ukradnie? - spytał.
    -Jest bardzo dobra i jeśli dostanie lepszą propozycje to nie będę jej zatrzymywał. - westchnął. Dawid zauważył w jego oczach coś czego wcześniej nie dostrzegł.
Maciek przyglądał się obu mężczyzną. Owszem słyszał coś o jej sukcesach we wspinaczce, nie wiedział jednak, że jest to tak poważne. Poczuł dziwne uczucie. Zazdrość? Tak, to było właśnie to co czuł.
     -Ambitna, ale się nie przejmuje jak jej nie wyjdzie. - stwierdził Nowicki.
     -W porównaniu z Tobą. - rzucił Dawid, wbijając w Maćka wymowne spojrzenie. Kot zmarszczył brwi widząc wzrok blondyna na sobie.
     -Co? - nie krył zdziwienia słowami, które usłyszał od swojego przyjaciela.
     -Nie rozumiem dlaczego ty jej nie lubisz. - Nowicki spojrzał na niego pytającym spojrzeniem. Maciek prychnął pod nosem przewracając oczami. -Przecież to dobra dziewczyna. - dodał.
     -Po prostu jej nie lubię. Nie można? - wyrzut w jego głosie wychwycili obaj.
     -A może Ci się podoba tylko jest niedostępna? - zasugerował Kubacki po dłuższej chwili ciszy jaka pomiędzy nimi zapanowała. Wyraz twarzy Maćka wskazywał na to, że słowa Dawida zaskoczyły go niezmiernie. Usłyszeć takiej diagnozy z ust przyjaciela się nie spodziewał.
  Wzrok Marka również zatrzymał się na osobie bruneta. Był ciekaw co kryje się za dość specyficznym zachowaniem Maćka względem Kaliny.
      -Coś jeszcze? - warknął.
      -Jest tak różna od Ciebie i to Cię w niej kręci. - dodał blondyn unosząc prawą brew ku górze.
      -Skoro z Ciebie taki psycholog to dlaczego Karolina od Ciebie odeszła i odrzuca każde Twoje połączenie!? - spytał, orientując się po chwili co właśnie powiedział.
Kubacki rzucił mu zaskoczone spojrzenie a wypowiedziane przez niego słowa zaciekawiły również Marka.
Czyżby Kot skrupulatnie coś przed nimi ukrywał? Czyżby wiedział o istotnych sprawach, o których oni nie mieli zielonego pojęcia? A Maciek?
Żałował tego, że dał się ponieść charakterowi i zawiesił na włosku zaufanie, którym obaj blondyni go obdarzyli.
       -Masz kontakt z Karoliną? - spytał, na co Maciek jedynie spuścił głowę. -Masz z nią kontakt?! - ponowił pytanie, które również tym razem pozostało bez odpowiedzi. - Odpowiedź do jasnej cholery! - krzyknął, zwracając na nich uwagę wszystkich klientów i obsługi baru.
Kot nabrał powietrza do swoich płuc. Wiedział, że z tej sytuacji nie było już wyjścia. Musiał odkryć karty, którymi od dawna rozgrywał tego pokera ze swoimi przyjaciółmi. W tej sytuacji pretensje mógł mieć jedynie do samego siebie.
       -Od samego początku. - odpowiedział cicho.
Kubacki łypnął na niego pełnym wyrzutu spojrzeniem. Nie spodziewał się tego po przyjacielu. Nigdy.
       -Do kiedy zamierzałeś robić ze mnie debila? Przyjaciele chyba nie powinni mieć przed sobą tajemnic?
Maciek nawet na niego nie spojrzał wiedząc, że nie wytrzymałby naporu jego wzroku.
       -Gdzie ona jest? - zapytał.
       -Mieszka we Wrocławiu. - westchnął odpowiadając na jego pytanie.
Wiedział, że przyjaźń z Kubackim zawisła nad przepaścią a on w tym wypadku musiał zrobić wszystko, żeby odbudować stracone zaufanie. Również Marek nie krył zaskoczenia takim obrotem spraw. Dotąd myślał, że Karolina odeszła zrywając kontakt ze wszystkim a teraz okazało się, że było zupełnie inaczej. Nie rozumiał tylko dlaczego.


***


   Kamil z szerokim uśmiechem na twarzy wyciągnął Tosię z fotelika na tylnym siedzeniu niewielkiego samochodu swojej kuzynki. Marysia uśmiechnęła się lekko wyciągając z bagażnika torbę z rzeczami swojej rocznej córeczki.
  Stoch był jej kuzynem, najlepszym przyjacielem, powiernikiem wszystkich sekretów, otuchą w trudnych dniach i podporą w chwilach zwątpienia. Był zawsze wtedy gdy go potrzebowała i nigdy nie pozwolił jej o tym zapomnieć. 
  Jego żona Ewa również robiła wiele aby pomóc jej w trudnych momentach. Nigdy nie mówiła, że się nie da i zawsze dodawała jej potrzebnych sił do stawienia czoła przeciwnością losu. Cieszyła się, że ma ich obok siebie i zawsze może na nich liczyć bez względu na wszystko. 
Gdy idąc za Kamilem weszła do domu małżeństwa Stochów w progu kuchni przywitała ją Ewa Stoch z szerokim uśmiechem na twarzy.
       -Mania zjesz sałatkę z brokułów?
       -Twojej sałatki nie śmiałabym nie spróbować. - starsza z kobiet uśmiechnęła się lekko wracając do kuchni. 
       -Kamil Ci jej nie odda. - Ewa zaśmiała się stawiając na kuchennym stole czarny talerz z porcją przygotowanej poprzedniego dnia ulubionej sałatki swojego męża. 
       -Niech się z nią pobawi, ja osobiście nie mam nic przeciwko. - odpowiedziała Bachleda, nabijając zęby widelca w zielone warzywo oblane apetycznym sosem według jej autorskiego przepisu. 
       -A jak tam kolekcje? - spytała Ewa siadając na przeciw niej. Bachleda uśmiechnęła się szeroko, jednak chwilę później jakby nieco przygasła.
       -Bardzo dobrze, jeszcze trochę poprawek i wyśle do krawcowych. - odpowiedziała.
      -Ale? - pytający wzrok Ewy utkwił w Marysi wpatrzonej w swój talerz.
        -Dostałam zaproszenie na pokaz mody ślubnej w Wiedniu. - oznajmiła zastygając z widelcem nad talerzem.
       -I?
       -I nic, nie wezmę Tosi ze sobą, więc nie pojadę. - stwierdziła z lekkim smutkiem na twarzy. Choć bardzo chciała zobaczyć najlepszy pokaz mody ślubnej w Europie, jej sytuacja prywatna bardzo jej to uniemożliwiała.
Ewa nie spuszczała z niej swojego wzroku. Dobrze wiedziała jak ważna dla kobiet jest realizacja i spełnianie marzeń. Oczkiem w głowie Marysia była Tosia i nikt nigdy tego nie kwestionował, Ewa jednak była zdania, że Bachleda powinna mimo wszystko postawić na realizacje swoich pasji, które sprawiały jej wiele radości.
       -Pojedziesz! - pewny głos Kamila sprawił, że obie spojrzały w kierunku korytarza w którym skoczek opierał się o framugę drzwi prowadzących do salonu.
Dla Marii chciał jak najlepiej i dobrze wiedział, że jej wielkim marzeniem jest pokaz w Wiedniu, o którym wspominała już niejednokrotnie.
      -Niby jak? - zapytała, patrząc na Stocha pytającym spojrzeniem.
      -Normalnie. Tosia zostanie z nami a ty pojedziesz do Austrii. - odpowiedział.
      -Ale...
      -Kamil ma rację. Tosi różnicy nie zrobi czy spędzi weekend z nami czy z Tobą  a ty spokojnie pojedziesz do Wiednia i obejrzysz ten pokaz. - uśmiech na twarzy Ewy sprawił, że Marysia również lekko się uśmiechnęła.
      -Jesteście kochani. - powiedziała, posyłając uśmiech obojgu. Ewa odpowiedziała jej tym samym, Kamil poszedł śladem żony. Chciał aby kuzynka była szczęśliwa i robiła to co sprawia jej najwięcej radości. Urodzenie córki sprawiło, że zaniedbała swoje pasje, poświęcając w zupełności swój czas Antoninie będącej całym światem nie tylko dla Marysi, ale i całej jej rodziny.


***


     -Kawy? - Sonia pojawiła się przed Kaliną niczym wyrośnięta z ziemi. Dąbrowska podskoczyła w miejscu wywołując lekki uśmiech na twarzy Gąsienicy. -No ewentualnie herbaty mogę Ci zrobić. - dodała po krótkiej chwili. Kalina zaśmiała się cicho widząc minę na twarzy Soni.
     -Kawę. - odpowiedziała Dąbrowska. Sonia pokiwała jej głową, odwracając się do aneksu kuchennego, na której blacie stały dwa porcelanowe kubki i elektryczny, szklany czajnik.
      -Wszystko w porządku? - Sonia spojrzała na Kalinę pytającym spojrzeniem. Martwiła się o Dąbrowską zwłaszcza wtedy, gdy po burzliwej wymianie zdań z Maćkiem Kotem zamknęła się w sobie i wpatrywała się w przestrzeń rozpościerającą się za oknem. Nie rozumiała dlaczego skoczek jest tak niechętnie nastawiony do sympatycznej i bardzo ładnej sopotczanki. Znając Kota bardzo dziwiła się jego zachowaniu. Dobrze wiedziała, że Kalina to dziewczyna idealnie wbijająca się w jego gusta i upodobanie.
       -Denerwuje się tymi zawodami. - odpowiedziała odwracając się w kierunku Sonii opierając biodra o niski, marmurowy parapet.
      -Jesteś świetna, poradzisz sobie. - Gąsienica uśmiechnęła się lekko próbując dodać Kalinie potrzebnej otuchy.
      -Nigdy nic mi się w życiu nie udało. - westchnęła opadając na drewniane krzesło stojące przy niewielkim, kwadratowym stole. -Odkąd pamiętam... - westchnęła. -Andrzeja poznałam siedem lat temu pracując w WOPRze, krótko po maturze. Był ode mnie dwadzieścia lat starszy, wykształcony, przystojny, wysportowany no i tak po prostu się zakochałam. Okazało się, że z wzajemnością. - uśmiechnęła się lekko sięgając pamięcią do przeszłości. -Przez pierwsze dwa lata to była istna bajka ... dwa razy w miesiącu wypad na romantyczny weekend, raz na trzy miesiące tygodniowy urlop, kolacje, śniadanie do łóżka, kwiaty, nawet doradzał mi w wyborze studiów czy pomagał gdy do jakiegoś kolokwium nie mogłam się sama nauczyć - Sonia uniosła brwi słuchając słów Dąbrowskiej. -Wszystko zmieniło się gdy zaszłam w ciąże, nie planowałam tego, ale się ucieszyłam. Powiedziałam mu tydzień później gdy wrócił z delegacji. Wtedy uderzył mnie pierwszy raz...- urwała, powstrzymując napływające do oczu łzy. -...pomyślałam, że to nic takiego. Minęły dwa miesiące, wrócił pijany zaczęliśmy się kłócić. Szarpnął mnie a ja upadłam uderzając o kant niskiej komody. Jego brat wezwał pogotowie a policja go zatrzymała...
         -A dziecko? - Sonia spojrzała na nią niepewnie. Oczy Kaliny zaszły łzami nad czym nie potrafiła już zapanować.
         -Nie uratowali, choć walczyli. - odpowiedziała wpatrując się tempo w okno. -Długo nie mogłam się pozbierać. Karol, brat Andrzeja bardzo mi pomógł a Aśka mu w tym pomagała. Rok później przeprowadziłam się tutaj i zaczęłam wszystko od nowa. Ale ja nadal nie mogę zapomnieć o tamtym. - powiedziała, przenosząc spojrzenie na zaskoczoną jej wyznaniem Sonię.
        -Ej, wszystko się jakoś ułoży. - Gąsienica poklepała ją po ramieniu powstrzymując napływające do oczu łzy. Historia opowiedziana jej przez Kalinę ją wzruszyła, czego nie udało jej się ukryć.
        -I jeszcze Kot... - westchnęła.
        -Maćkiem się nie przejmuj. - uśmiechnęła się. W głowie układała już treść rozmowy, którą przeprowadzi z Maćkiem. Miała już dość jego idiotycznego zachowania względem kuzynki Joanny.
        -Dziewczyny zbieramy się! - obie spojrzały w kierunku stojącego w progu Kuby. Zmarszczył brwi widząc dziwny wyraz twarzy obu kobiet. -Wszystko w porządku? - spytał dość niepewnie.
        -Tak, w porządku. - odpowiedziała mu Dąbrowska ocierając policzek w pośpiechu. Uśmiechnęła się szeroko, jednak Jakub wyczuł, że coś jest nie tak i postanowił później porozmawiać z nią w cztery oczy.

***

AUSTRIA

    -Jak remont? - Stefan uśmiechnął się siadając na drewnianym krześle w kuchni, w której Schlierenzauer przygotowywał właśnie obiad dla siebie i Sophie u której obecnie pomieszkiwał.
     -Jeszcze z tydzień będą zalegał Sophie na mieszkaniu. - zaśmiał się wsypując na patelnie aromatyczne przyprawy.
     -Przynajmniej mam zawsze pyszne jedzenie. - Sophie weszła do kuchni z teczką, którą jej brat zostawił dla młodego skoczka. -Pamiętaj, że rachunki musisz zapłacić. - rzuciła wbijając w Gregora rozbawione spojrzenie.
     -Chyba jednak osiwieje. - westchnął, rozbawiając swoją miną zarówno Kofler jak i Kraft.
Był wdzięczny przyjaciółce za to, że przygarnęła go do swojego mieszkania, gdy okazało się, że go mieszkanie potrzebuje gruntownego remontu. Blondynka była obok niego zawsze wtedy gdy potrzebował wsparcia i otuchy za co był jej niezmiernie wdzięczny, a ona była dla niego niczym siostra, dla której szczęścia zrobiłby wiele.
      -Osiwieje to ja... - westchnął Kraft zwracając na siebie uwagę obydwojga.
      -Dlaczego? - spytał Gregor marszcząc brwi.
      -Kuzyn bierze ślub. - odpowiedział, kręcąc głową. -Znowu będą mi gadać jak pojawię się sam. - wywrócił oczami sięgając pamięcią do ostatnich rodzinnych imprez.
      -To nie pojaw się tam sam. - zasugerował Schlierenzauer uderzając po dłonie Sophie, która zamierzała podkraść kawałek pomidora koktajlowego. Zrobiła zbitą minę co rozbawiło Stefana, a na co Schlierenzauer przewrócił oczami.
       -A niby z kim? - spytał. -Marisa ma jakieś swoje sprawy, Sara ma pokaz w Wiedniu, kuzynki odpadają, twoja siostra jest spalona, tak jak i Dietharta... - wyliczał, przypominając sobie wszystkie imprezy, na których pojawiał się z dobrymi koleżankami albo przyjaciółkami.
Gregor uśmiechnął się lekko zatrzymując spojrzenie na Sophie stojącej obok niego i patrzącej na wyświetlacz swojego telefonu.
       -Weź Sophie. - rzucił, sprawiając, że oboje spojrzeli na niego w tym samym momencie.
Kraft po chwili przeniósł wzrok na blondynkę uśmiechając się lekko a Kofler nie była w stanie ukryć zaskoczenia słowami przyjaciela.
      -Poszłabyś ze mną? - zapytał z nadzieją w głosie.
      -W sumie Max ma jakiś trening, więc i tak bym się nudziła. - odpowiedziała uśmiechając się lekko w kierunku Stefana.
Gregor uśmiechnął się pod nosem. Nie znosił partnera przyjaciółki i robił wszystko aby w końcu się z nim rozstała. Próbował wszystkiego.
       -Będziecie się dobrze bawić. - powiedział, poklepując blondynkę po ramieniu.
       -Nie zraź się do moich kuzynów. - rzucił Stefan uśmiechając się do niej ciepło. Nie był pewien tego co dziewczyna usłyszy od jego najbliższych miał jednak nadzieję, że tym razem go nie skompromitują.
       -Przyjaźnie się z Gregorem, więc zniosę wszystko. - odpowiedziała posyłając szatynowi słodki uśmiech. Schlierenzauer rzucił jej zranione spojrzenie, ale uśmiechnął się szeroko gdy blondynka cmoknęła go w policzek. Kraft zaśmiał się widząc ten obrazek. Takiej przyjaźni im zazdrościł.


>><<


Witajcie!

Rozdział zostawiam wam do dyspozycji. 
Czekam na waszą opinię i gorąco pozdrawiam. :)

Komentarze

Popularne posty