Płomień Czwarty.
~*~
Październik 2018 r.
Polska.
Marysia Bachleda nacisnęła
niepewnie na klamkę drzwi prowadzących do mieszkania jej przyjaciela. Od
pamiętnej rozmowy z Maćkiem minęło kilka dni a blondynka po kilkudziesięciu
nieodebranych przez Kubackiego połączeniach postanowiła osobiście go odwiedzić.
Była na siebie zła za to, że dała
się wciągnął Karolinie w tą grę, w której przyjaźń z Kubackim zawisła na
włosku. Miała jednak nadzieję, że skoczek im wybaczy i nie zerwie ich
przyjaźni.
Podłoga skrzypnęła gdy postawiła
stopę w korytarzu. Zdziwiło ją i zaskoczyło to, że w salonie panował idealny
porządek zupełnie taki, jak wtedy, gdy Kubacki dzielił mieszkanie z Karoliną.
-Mania? -
odwróciła się nerwowo słysząc zdziwiony ton głosu właściciela mieszkania.
-Cześć ...
- zaczęła niepewnie, co Kubacki wychwycił.
Dobrze
wiedział, że to głównie za jego przyczyną. Było mu głupio, że tak łatwo dał się
wybić z rytmu i pozwolił swoim emocjom dojść do słowa. Powinien zrozumieć
przyjaciół, którzy chcieli być lojalni względem jego byłej dziewczyny, która
przez lata była ich przyjaciółką.
-Coś się
stało? - zapytał, widząc dziwny wyraz twarzy kuzynki Kamila Stocha.
-Chodzi o
Karolinę. - zaczęła niepewnie, co Dawid skomentował zmarszczeniem brwi.
-Nie
powinienem tak warczeć na Maćka... - westchnął siadając na zagłówku sofy
-...przyjaźnicie się z Karoliną, więc nie powinienem. - dodał uśmiechając się
lekko do zaskoczonej jego słowami Marii. Spodziewała się czegoś zupełnie
innego, niepewnie wchodząc do jego mieszkania. -Ty wiesz czemu mnie zostawiła?
- zapytał z determinacją w głosie. Bachleda cicho westchnęła. Pokiwała mu
lekko, pozytywnie głową. Wiedziała, że teraz nie ma odwrotu i nie da się dłużej
ciągnąć czegoś, co od samego początku nie miało większego sensu.
-Wspominałeś
o rodzinie, małżeństwie, dziecku, domu na uboczu a ona nie była na to gotowa. -
powiedziała uśmiechając się niepewnie. Kubacki jedynie zmarszczył brwi.
Chyba nie
takiej odpowiedzi się spodziewał. Karolina nigdy nie dała mu do zrozumienia, że
jego słowa wywołują w niej zupełnie inne uczucia niż te jego. Zawsze myślał, że
niczego przed sobą nie ukrywają, że rozumieją się bez zbędnych słów. Widocznie
pomylił się najbardziej jak tylko mógł.
-Przecież
mogła mi to powiedzieć... - rzucił cicho, patrząc na Bachledę zdziwionym
spojrzeniem.
-Musisz z
nią o tym porozmawiać. - stwierdziła.
-Nie
odbiera ode mnie telefonu. - powiedział smutno. Blondynka westchnęła sięgając
do kieszeni jesiennej kurtki.
-To jej
adres. Jedź i porozmawiaj. - powiedziała, podając mu kolorową kartkę z adresem
przyjaciółki.
-Wrocław?
-Tak
wyszło. - wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko.
Chciała
szczęścia przyjaciela i miała nadzieję, że prędzej czy później takie znajdzie a
po cichu liczyła na to, że właśnie u boku Karoliny.
-Myślisz,
że mi otworzy? - spytał wpatrując się w czarne, staranne pismo widniejące na
jasnej kartce.
-Na pewno.
- odpowiedziała, klepiąc go po ramieniu. -Dwa lata temu pewien miły, przystojny
blondyn powiedział mi, że nie mogę się poddać, że muszę być silna i wierzyć do
samego końca. - powiedziała z uśmiechem patrząc na niego uroczym spojrzeniem.
Zaśmiał się głośno.
-Jesteś
świetną przyjaciółką. - poklepał ją po ramieniu a z jego twarzy nie schodził
lekki, szczery uśmiech.
-A ty
jesteś świetnym przyjacielem. - stwierdziła, muskając wargami jego policzek.
Kubacki westchnął obejmując blondynkę swoim ramieniem.
-Wina się
napijesz? - zapytał, wbijając w blondynkę wyczekujące spojrzenie. Uśmiechnęła
się lekko, kiwając mu potwierdzająco głową.
***
-Trzymaj. - Kalina oderwała wzrok od czytanej
lektury i przeniosła go na stojącego obok sofy Kubę z dwoma kubkami gorącej
herbaty. Uśmiechnęła się do niego delikatnie odbierając od niego nadal parzące
naczynie. Przysiadł obok niej wbijając w nią przeszywające spojrzenie, którego
nie była w stanie ignorować. Męża swojej kuzynki traktowała jak starszego
brata, którego nigdy nie miała.
-Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała po
chwili wbijając w Jakuba pytające spojrzenie.
-Powiedz co się dzieję?
Odłożył kubek na długi, niski stolik i chwycił jej
dłoń. Bardzo ją lubił czego nie dało się nie zauważyć i miał nadzieję, że
Dąbrowska nigdy nie zerwie z nim kontaktu.
-Nic. Wszystko jest w porządku. - uśmiechnęła się
do niego delikatnie.
Jakub Kot był dla niej kimś więcej niż tylko mężem
jej kuzynki. Był przyjacielem, na którego mogła liczyć nawet wtedy gdy wprost
tego nie powiedziała.
-Kalina, przecież widzę. - westchnął, rzucając jej
wymowne spojrzenie. Uśmiechnęła się niepewnie dobrze wiedząc, że z nim nie wygra.
-A jeśli przegram? - zapytała, upijając łyk
herbaty.
-Ty na prawdę tak to przeżywasz? - uniósł brwi
przyglądając się dziewczynie bardzo uważnie.
-Chciałabym coś osiągnąć, to źle? - spytała z
wyrzutem.
-Nie. - westchnął, zaciskając lekko jej dłoń. -Martwimy
się o Ciebie...
-Nie musicie. - uśmiechnęła się do niego lekko,
wchodząc mu w słowo. -Jestem dużą dziewczynką. - dodała poszerzając swój
uśmiech.
-Pewna jesteś? - zapytał a jego spojrzenie ją
przeszywało. Posmutniała, co wychwycił od razu. -Bo mam wrażenie, że sama nie
jesteś do końca przekonana. - dodał mrużąc powieki.
-Znasz mnie chyba lepiej niż ja samą siebie. -
zaśmiała się gorzko. -Kiedy i jak?
-Jesteś podobna do Aśki. - zaśmiała się, słysząc
jego komentarz. Jego słowa były prawdą i musiała otwarcie się do tego przyznać.
Charakterem od Joanny nie różniła się w żadnym, nawet najmniejszym stopniu.
-Wiesz, że możesz mi ufać? - spojrzał na nią ciepłym wzrokiem, zupełnie tak jak
gdyby rozmawiał z małą, przestraszoną dziewczynką.
-Wiem i bardzo Ci dziękuję. - uśmiechnęła się do
niego, po czym cmoknęła go w policzek.
-Mama kazała Ci przekazać, że widzimy się w
niedzielę o 15 na obiedzie.
Dąbrowska uniosła brwi słysząc jego słowa.
-Nie umiem jej odmówić. - uśmiechnęła się
nieznacznie. -Przyjadę. - pokiwała mu głową.
-Gdybyś nie przyjechała to ona by Cię odwiedziła.
- rzucił głosem, który ją rozśmieszył.
-Zabrzmiało jak groźba. - zaśmiała się.
-Bo to była groźba. - powiedział śmiertelnie
poważnie, jednak po chwili oboje zanieśli się niepohamowanym śmiechem.
-No, no czyżby Asia powinna być zazdrosna? - Marek
stanął w progu pomieszczenia ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma.
Uniósł brew obdarzając Kalinę i Jakuba podejrzliwym spojrzeniem. Dąbrowska
rzuciła mu pełne politowania spojrzenie a Kot jedynie wywrócił oczami. -Oczywiście żartowałem. - dodał uśmiechając się do nich szeroko.
-Macie wyjazd... - mocny, męski głos wydobył się z
leżącego na stoliku radia sprawiając, że cała trójka stanęła na równe nogi,
porywając w pośpiechu kurtki ze swoimi nazwiskami widniejącymi na prawej
piersi. -...grupa turystów widziała niedźwiedzia na Morskim Oku. - dodał
dyżurny za nim skierowali się do samochodu zaparkowanego przed budynkiem
zakopiańskiego GOPRU.
-Niedźwiedź? - Jakub nie krył zaskoczenia tym, co
usłyszał.
-To góry, mieszkasz tu całe życie i powinieneś
wiedzieć, że tutaj jest większe prawdopodobieństwo spotkania niedźwiedzia niż
na molo w Sopocie. - ironiczna wypowiedź Marka sprawiła, że Kalina zaniosła się
śmiechem. Uwielbiała tę atmosferę i wiedziała, że podjętej kilka lat wcześniej
decyzji by nie cofnęła. Było jej tu zdecydowanie lepiej niż tam.
-Zabawne. -rzucił. - Jedziemy?
Kuba odwrócił się i opuścił budynek zostawiając
Kalinę i Marka z uśmiechem na twarzach.
-Chyba przydałby mu się snickers, zaczyna
gwiazdorzyć. - rzucił Nowik, co Dąbrowska skomentowała parsknięciem
śmiechem.
-Chodź bo jeszcze się obrazi.
Kalina poklepała Marka po ramieniu, posyłając mu
lekki uśmiech. Ten jedynie westchnął podążając za koleżanką z pracy.
Nad Morskim Okiem byli już ponad dwadzieścia minut
później. Popłoch panujący w schronisku i jego okolicy był dla nich idealnym
dowodem na to, że sytuacja faktycznie była nerwowa.
-Uciekł między drzewa... - wysoka blondynka
podbiegła do nich, pokazując dłonią na miejsce za swoimi plecami.
-Idziemy? - Marek spojrzał na Kalinę wymownym
spojrzeniem. Dąbrowska pokiwała mu lekko głową i już po chwili cała trójka
kierowała się w głąb gęstego, iglastego lasu.
-A jak ma wściekliznę? - Marek wywrócił oczami
słysząc pytanie Jakuba. Kalina westchnęła.
-Ogarnij się! - warknęła, uderzając go w tył głowy
z otwartej dłoni.
-Ałć...- westchnął, patrząc na nią wymownym
spojrzeniem.
-Chyba znalazłam naszą zgubę. - uśmiechnęła się
lekko stając przed ogromnym głazem obok, którego pochrapywał duży
niedźwiedź.
-Zadzwonię do leśników. - Kuba wyciągnął telefon
wybierając na jego klawiaturze numer kolegów z leśnictwa.
-Pójdę uspokoić turystów. - Kalina uśmiechnęła się
do Marka i zbiegła stromą ścieżką w dół do schroniska nad Morskim Okiem. Nowik
oparł się o pień wysokiego drzewa. Cieszył się, że Kalina była członkiem jego
załogi. Do tej pracy nadawała się idealnie i wietrzył, że za parę ładnych lat
zajmie jego miejsce na stanowisku szefowej zakopiańskiego GOPRu.
***
Słowenia.
Anja Damjan zmarszczyła brwi, gdy do jej
uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Zamknęła laptopa, podnosząc się z
drewnianego, wysokiego krzesła stojącego przy blacie oddzielającym niewielki
salon od aneksu kuchennego. Skierowała się do małego przedpokoju jej mieszkania
w samym centrum stolicy Słowenii, Ljubljany.
Zdziwiła się gdy na wycieraczce dostrzegła
przyjaciela swojego brata, Petera Prevca, z którym ostatni raz widziała się
kilka lat temu.
-Hej mogę? - spytał, posyłając jej lekki uśmiech.
Nic nie odpowiedziała otwierając przed nim jedynie szerzej drzwi swojego
mieszkania. -Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - pokiwała przecząco głową, gdy
zadał jej pytanie ściągając jesienną kurtkę w przedpokoju.
-Napijesz się czegoś? - spytała stając przy
ciemnym blacie aneksu kuchennego.
-Nie chcę Ci robić kłopotu w sumie przyszedłem tu
tylko na chwilę. - uśmiechnął się lekko.
-A więc co Cię do mnie sprowadza? - spytała
wbijając w niego pytające spojrzenie.
-Rocznica ślubu rodziców już za tydzień i
pomyślałem, że może ...
-Upiekę tort? - spytała wchodząc skoczkowi w
słowo. Pokiwał jej lekko głową. -Z przyjemnością. - dodała.
-Dlaczego wyjechałaś? - spytał, po krótkiej
chwili. Uśmiechnęła się lekko.
-Duga historia, a wręcz bardzo długa historia. - odpowiedziała
a Peter cicho się zaśmiał. Poprawił szarą bluzę z kapturem i lekko się
uśmiechnął.
-To może herbaty się napije. - rzucił, wywołując
szeroki uśmiech na twarzy przyjaciółki z dawnych lat.
-To powiesz mi czemu się do mnie nie odzywałaś? -
spytał, gdy siedzieli na szerokich, drewnianych schodach prowadzących na
antresolę służącą blondynce za biuro.
-Bałam się. - powiedziała, wbijając wzrok przed
siebie.
-Czego?
-Usłyszeć tego co powiesz. - spojrzała na niego
smutnym wzrokiem.
Z Peterem i Jurijem zawsze byli nierozłączni.
Świetnie się dogadywali, mieli wspólne pasje i hobby. Gdy dostała życiową
szansę, choć z oporami postanowiła ją przyjąć. Nie miała jednak na tyle odwagi,
aby przyznać się do tego przed najlepszymi przyjaciółmi.
-Zgłupiałaś?
Jego rozbawione spojrzenie, wywołało lekki uśmiech
na jej twarzy. Zachowanie Petera zawsze potrafiło poprawić jej humor.
-Po prostu nie chciałam was stracić... -
westchnęła, spuszczając wzrok i zatrzymując go na porcelanowym kubku z
herbatą.
-Przecież byś nas nie straciła. - objął ją
ramieniem, uśmiechając się nieznacznie. -Przyjaźń trwa przecież najdłużej i
wszystko przetrwa. - dodał, gdy jej nieco wypłowiałe włosy znalazły się na jego
ramieniu.
-To masz inne zdanie niż mój brachol i Jurij. -
zaśmiała się sprawiając, że zmarszczył brwi. -Oni uważają, że przyjaźń damsko -
męska nie istnieje, no chyba, że facet to gej. - odpowiedziała. Widząc jego
minę parsknęła śmiechem.
-Tego mi brakowało. - oznajmił, posyłając jej
szeroki uśmiech.
-Będę Cię dręczyć. - zagroziła, wbijając palec
wskazujący w jego klatkę piersiową.
-Jakoś to zniosę. - westchnął, puszczając jej
oczko.
Choć nigdy tego nie powiedział siostra Jerneja,
Anja była dla niego ważna i jej trzyletnia nieobecność dała się mu we znaki.
Odkąd się tylko poznali wytworzyła się między nimi niezwykła więź, której nie
zniszczył nawet jej związek z Jurijem czy dobra znajomość z Severinem
Freundem.
Z lekkim uśmiechem na twarzy opierała głowę na
ramieniu Prevca. Jej bratnią duszą zawsze był Peter, ale to w Tepesu się
zakochała i choć ich związek nie trwał zbyt długo to musiała przyznać, że
przeżyła z nim wiele pięknych chwil. Rozstali się w przyjacielskich relacjach i
kilka miesięcy później podjęła jedną z trudniejszych decyzji. Wyjechała do
Argentyny.
***
Wracam na blogger po długiej nieobecności i mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Pozdrawiam Was gorąco.
Buziaczki ;)
Komentarze
Prześlij komentarz