Płomień Dziesiąty.


Znalezione obrazy dla zapytania maciej kot gif

 Grudzień 2018 
Polska.


  Sonia westchnęła nalewając do porcelanowego kubka mocną kawę zaparzoną kilka chwil wcześniej w ekspresie. Dziesięć godzin dyżuru, spędzonych w wielkim stopniu na wypełnianiu dokumentów. Czuła, że wolałaby zdecydowanie inną formę pracy niż papierkową robotę. Westchnęła opierając się o ciemny blat wbijając wzrok w okno, z którego widok rozpościerał się na piękne Tatry.
Oderwała wzrok od krajobrazu słysząc ciche pukanie do drzwi odgradzających hol od pomieszczenia socjalnego.
   -Proszę. - rzuciła cicho odstawiając kubek na kuchenny blat.
W progu stanął Maciej Kot z pudełkiem ulubionych ciastek swojej przyjaciółki. Kilka dni temu poprosiła go o spotkanie w wolnej od konkursów i treningów chwili, znalazł taką i od razu postanowił ją odwiedzić. Był ciekaw co takiego chciała mu powiedzieć, o czym chciała z nim porozmawiać. 
   -Mam Twoje ulubione kremówki. - uśmiechnęła się lekko, gdy szatyn oparła się obok niej o kuchenny blat. -O czym chciałaś ze mną rozmawiać? - spytał, wbijając spojrzenie w okno, za którym chwilę wcześniej utkwiło jej spojrzenie. 
Sonia westchnęła przenosząc na niego swój wzrok. Bardzo go lubiła, był jednym z niewielu jej przyjaciół ale fakt, że w dość nieprzychylny sposób traktuje Kalinę bardzo jej ciążył zwłaszcza teraz, gdy poznała jej tajemnicę, historię jej życia, która niestety rysowała się w ciemnych barwach. 
   -Dlaczego traktujesz Kalinę tak beznadziejnie? - spytała, zadziwiając skoczka swoim pytaniem. Kot wbił w nią zaskoczone spojrzenie. Nie sądził, że z ust Gąsienicy może usłyszeć takie pytanie. -Dlaczego? - ponowiła swoje pytanie a w jej spojrzeniu dostrzegł determinację. Wiedział, że jest zdeterminowana i nie odpuści dopóki nie dowie się o powodzie takiego zachowania. 
Westchnął, wzruszając ramionami. Odpowiedź na zadane przez nią pytanie nie była aż tak oczywista jakby mogło się wydawać. Nie potrafił wskazać konkretnej cechy, która sprawiała, że patrzył na nią znacznie inaczej niż wszyscy. Tak na prawdę nie wiedział konkretnie dlaczego Kalina Dąbrowska wywoływała w nim tak skrajne odczucia. 
   -Nie wiem. - szepnął cicho nawet na nią nie spoglądając. -Po prostu. - dodał chwilę później, nieco ciszej. 
   -Jak to nie wiesz? - spytała zaskoczona. 
   -Normalnie. - powiedział głośniej, co sprawiło, że Sonia spojrzała na niego niepewnym wzrokiem. -Ma w sobie coś co ... nie wiem. - westchnął. -Osiągnęła w życiu więcej niż ja, jest lepsza. - dodał nieco ciszej wbijając w Sonię smutne spojrzenie. Wiedziała, że w słowach Kota wszystko jest całkowitą prawdą. Poznając historię sprzed kilku lat, poznała inne oblicze Kaliny, zupełnie inne niż znała dotąd. 
   -Może powinieneś ją polubić? - zapytała, uśmiechając się lekko. 
   -Nie wiem. - westchnął w momencie, w którym w pomieszczeniu pojawił się jego starszy brat, Kuba. 
   -A wy tu co, kawunia? - zaśmiał się, sięgając po porcelanowy kubek, który po chwili wypełnił mocną kawą. Maciej uśmiechnął się lekko, Sonia natomiast posłała mu szeroki uśmiech mocząc usta w chłodnej już kawie dodającej jej siły na kolejne godziny dyżuru.
Zmarszczyła brwi dostrzegając leżący na stoliku grafik, rzuciła na niego krótkie spojrzenie wychwytując jednak to co chciała zobaczyć. 
   -Kalina wzięła urlop? - spytała zaskoczona, chwytając kartkę papieru zapisaną drukowanym, czarnym pismem. Rzuciła Jakubowi pytające spojrzenie. 
   -Pojechała z Aśką do Sopotu, ale nie wiem po co ... w ogóle Aśka była jakaś tajemnicza. - westchnął, kręcąc nie pewnie głową.
Kilka dni wcześniej zauważył dziwne zachowanie zarówno swojej żony, jak i jej kuzynki. Chciał się czegoś dowiedzieć, jednak ile razy próbował cokolwiek z nich wyciągnąć, obie rzucały mu kilka słów sprawiając, że o więcej nie pytał. 
Sonia westchnęła cicho a wyraz jej twarzy w jednej chwili uległ diametralnej zmianie, czym zaciekawił obu braci Kotów.
Maciek przyglądał się Gąsienicy bardzo uważnie, Jakub patrząc na nią przypomniał sobie o tajemnicy, o której jakiś czas temu napomknął Stefan Hula, a która nurtowała go od samego początku. 
   -Ty coś wiesz. - stwierdził Jakub wbijając w koleżankę przeszywające spojrzenie.
Szatynka westchnęła spuszczając wzrok na szarą posadzkę. 
Tajemnicy, którą powierzyła jej Dąbrowska nie mogła im przekazać. Wiedziała, że prędzej czy później Kalina otworzy się przed Jakubem opowiadając mu dość nieciekawą historię swojego życia. 
   -Kubuś ... - westchnęła po chwili, wbijając w niego smutne spojrzenie. -Mogę Ci jedynie powiedzieć, że po tym co mi powiedziała podziwiam ją jeszcze bardziej niż dotąd. - dodała i opuściła pomieszczenie mijając się w progu z Markiem.
   -Co się stało? - zapytał, marszcząc brwi. 
Jakub i Maciek wzruszyli ramionami, choć obaj dostrzegli w głosie Soni coś czego nigdy wcześniej nie wychwycili. Strach.
    -Nic. - odpowiedział Kuba siadając na drewniane krzesło stojące przy prostokątnym stole. Jego myśli zakrzątała już tylko Kalina i tajemnica, której nie chciała my wyjawić.


***


Dawid obserwował krzątając się po mieszkaniu Marysię z lekkim uśmiechem na twarzy. Bachleda kończyła właśnie przygotowywać obiad, gdy Karolina pojawiła się w kuchni z przebudzoną kilka minut wcześniej Tosią. Na twarzy jego partnerki gościł uroczy, szeroki uśmiech zadedykowany dziewczynce swobodnie leżącej na jej ramionach. Ten widok bardzo go rozczulił i sprawił, że uśmiech na jego twarzy ewidentnie się poszerzył. 
Zawsze widział Karolinę jako matkę jego dzieci, szczęśliwą żonę siedzącą na ganku ich małego, górskiego domu z pięknym widokiem na urokliwe góry. Tak, miał nadzieję, że jego marzenia w końcu się ziszczą, jednak na razie postanowił nie rozpoczynać tego tematu aby szatynka po raz kolejny nie poczuła się przez niego naciskana. 
    -Pójdziesz do wujka? - Karolina spojrzała na niego słodkim wzrokiem wyciągając w kierunku blondyna uśmiechniętą dziewczynkę. Posadził ją sobie na kolanie i razem z nią przyglądał się już teraz dwóm kobietom brylującym przy kuchenny blacie. 
Pierwsza z nich wysoka, nieco przy kości szatynka była najważniejszą osobą w jego życiu. Kobietą, z którą chciał spędzić resztę swojego życia. Budzić się i zasypiać obok niej. Kłócić się z nią i godzić. Być z nią na dobre i na złe. Na zawsze i do końca. Był z nią naprawdę szczęśliwy i zdeterminowany aby już nigdy się nie rozstali.
Marysia natomiast była jego przyjaciółką, osobą której powierzał swoje obawy, tajemnice, niepewności. I choć życie rzuciło jej dużo kłód pod nogi potrafiła iść przez życie z wysoko podniesioną głową, z uśmiechem na twarzy, choć samotne macierzyństwo nie należało do najłatwiejszych. Podziwiał ją i gdy tylko mógł i potrafił pomagał jej we wszystkim. Trzymał również kciuki za to, żeby w przyszłości znalazła mężczyznę, który pokocha ją tak jak ta na to zasługuje i razem z nią stworzy szczęśliwą rodzinę. 
    -Dużo sosu? - blondynka odwróciła się w jego kierunku, posyłając mu delikatny uśmiech. Kubacki pokiwał jej twierdząco głową, uśmiechając się przy tym szeroko. Chodź Tosia, wujek sobie zje spaghetti a ty kaszkę, co? 
Karolina zaśmiała się cicho widząc minę córki Marii. Kibicowała blondynce i miała nadzieję, że ta znajdzie w końcu szczęście, na które zasługuje. Bo to, że na szczęście zasługiwała było wręcz oczywiste. 



Austria.



 Gloria uśmiechnęła się odbierając od Kristiny kubek z gorącą, owocową herbatą. Blondynka usiadła obok niej na szarej sofie, przykrywając się cienkim, kremowym kocem. Obie zmęczone po szesnasto godzinnym dyżurze, potrzebowały odpoczynku i zajęcia myśli czymś zupełnie innym niż szpital i pacjenci. Choć obie uwielbiały swoją pracę, w której mogły walczyć o ludzkie życie, pacjentów, którzy powierzali im wiele swoich tajemnic w bardzo często trudnych dla nich chwilach, to jednak chwila odskoczni była im obu bardzo potrzebna. Krótka chwila dla ich własnych kotłujących się myśli. 
   -Co się dzieję z Gregorem? - spytała nagle Kristina wbijając w przyjaciółkę, pytające spojrzenie.
Gloria oderwała wzrok od zdjęć zdobiących ścianę obok kominka i przeniosła go na blondynkę, trzymającą kurczowo obiema dłońmi porcelanowy kubek z gorącym napojem. 
   -Też to zauważyłaś?
   -Trudno nie zauważyć. - powiedziała blondynka wzruszając ramionami. -Nie wiesz czy coś się stało?
   -Nic nie mówi. - westchnęła smutno. Martwiła się o swojego młodszego brata. -Nie wiem co się z nim dzieje. - dodała po chwili wbijając smutne spojrzenie w najlepszą przyjaciółkę. 
   -Może się zakochał? - rzuciła nagle uśmiechając się lekko. Schlierenzauer zmarszczyła brwi, patrząc na przyjaciółkę. 
   -Ale w kim? - zapytała zaskoczona sugestią Kristiny. 
   -W Sarze. - stwierdziła pewnym głosem sprawiając, że szatynka zadławiła się herbatą.
Już jakiś czas temu zauważyła, że Schlierenzauer rzuca Hayböck ukradkowe spojrzenia, uśmiecha się lekko gdy blondynka pojawia się na horyzoncie, czy wyjeżdża na krótki urlop w tym samym czasie, w którym wyjeżdża również siostra Michaela. Już dawno ją to zaintrygowało, ale jak dotąd nikomu o tym nie powiedziała. 
   -W Sarze Hayböck? - spytała zaskoczona stwierdzeniem Kristiny, Gloria. Blondynka jedynie pokiwała jej twierdząco głową uśmiechając się lekko w kierunku szatynki. 
Gloria chciała coś dodać, dopytać jednak dźwięk dzwonka telefonu Kristiny jej to uniemożliwił. Cerncic zmarszczyła brwi dostrzegając na wyświetlaczu zdjęcie Vereny, siostry Thomasa. Przeciągnęła zieloną słuchawkę w prawą stronę odbierając połączenie przychodzące.
   -Halo...pojechał jakoś godzinę temu ... zadzwonię jak się odezwie. Buziaczki.
Niepewnie odłożyła telefon na szklany stolik. Gloria obserwowała ją bardzo uważnie i z jej wyrazu
twarzy mogła wywnioskować, że coś musiało się stać.
   -Thomas nie dojechał do domu, nie odbiera i nie odpisuje na smsy. - powiedziała widząc wyczekujące spojrzenie Glorii Schlierenzauer, uniosła brwi zaskoczona jej słowami. Kristina nadal wpatrywała się w wyświetlacz na którym wystukała numer telefonu swojego byłego partnera. -A jeśli miał wypadek? - spytała ze strachem w spojrzeniu. Gloria przełknęła ślinę przyglądając się blondynce a w jej głowie również pojawiły się ciemne, niezbyt optymistyczne myśli.
Zauważyła zmianę w zachowaniu Morgensterna bardzo ewidentną, do myślenia dał jej również fakt, że stało się to, gdy Thomas dowiedział się o konflikcie pomiędzy Kristiną a Andreasem. To wtedy coś w nim pękło.
   -Pamiętasz gdzie się zaszywał, jak chciał pomyśleć? - spytała nagle Gloria wbijając w Kristinę
pytające spojrzenie. Blondynka zmarszczyła brwi przyglądając się przyjaciółce. 
   -Skocznia! - krzyknęła podnosząc się w ekspresowym tempie z szarej sofy. Gloria przyglądała się jej z lekkim zdziwieniem i zaskoczeniem, ale uśmiechnęła się lekko mając na uwadze fakt, że chodziło o Thomasa. -Zostaniesz z Lily? - spytała sięgając po telefon. Schlierenzauer pokiwała potwierdzająco głową. 
Chwilę później szatynka usłyszała pisk opon czarnego, sportowego audi ruszającego z podjazdu domu jednorodzinnego. 
Na terenie Bergisel była godzinę później, zaparkowała auto tuż obok czarnego terenowego audi należącego do Morgensterna. Odetchnęła z ulgą. Wyciągnęła telefon z kieszeni jeansowej kurtki, wystukując na jego klawiaturze wiadomość do Vereny i Glorii.


do Verena; Gloria

Znalazłam go!




Strażnika obiektu przywitała szerokim uśmiechem. Starszy, siwy mężczyzna odpowiedział jej tym samym otwierając przed nią zamkniętą dla odwiedzających bramę. Blondynka przez wiele lat była stałym gościem tego miejsca, zawsze z nim rozmawiała, nigdy nie stroniła również od uśmiechów. 
   -Thomas jest na górze? - spytała. 
Mężczyzna pokiwał jej głową wskazując w kierunku progu skoczni, na której kilkadziesiąt minut wcześniej zasiadł Morgenstern.
Dystans dzielący ją od rozbiegu Innsbruckiego obiektu pokonała w przeciągu kilkunastu minut. Zatrzymała się w pół kroku dostrzegając go siedzącego na progu skoczni wpatrzonego gdzieś przed siebie, w dal. 
Ostatni raz widziała go w takiej sytuacji, wiele lat temu, gdzieś na początku jego kariery gdy zastanawiał się czy to wszystko ma w ogóle sens a on nadaje się do tego sportu. Rozmowy z nim nie należały do najprostszych, najłatwiejszych ale zawsze było warto poświęcić mu czas, aby spojrzeć na życie z takiej perspektywy z jakiej to on na nie patrzył. 
   -Nie odbierasz telefonu. - jej cichy, aksamitny głos sprawił, że podskoczył w miejscu. Myślał, że jest tu jedynie on, zupełnie sam. -Verena i Twoja mama się niepokoją. - dodała przysiadając obok niego na lekko ośnieżonym progu skoczni. Spojrzał na nią niepewnie, obawiając się długiego wywodu przepełnionego pretensją. 
   -Musiałem pomyśleć a tu mi to najlepiej wychodzi. - zaśmiała się cicho słysząc jego słowa. Znała go od wielu lat i oczywistym było, że z niego samego potrafiła czytać niczym z książki, którą swoją drogą znała już praktycznie na pamięć. 
   -Co się dzieję? - spytała, rzucając mu pytające spojrzenie.
   -Zaczynam żałować swojej decyzji. - westchnął, wbijając w nią niepewne spojrzenie. 
Skoki rzucił po wielu dramatycznie wyglądających upadkach, które dały mu ostro do myślenia i sprawiły, że postanowił się wycofać.
   -A dokładniej? - zapytała, marszcząc brwi. 
   -Tęsknie za skokami. - westchnął, patrząc na nią smutnym wzrokiem.
Blondynka obserwowała go bardzo uważnie, próbując wychwycić wszystko. Każdą nawet najmniejszą zmianę wyrazu jego twarzy. Każdą zmarszczę, gdy się zastanawiał, każdą niepewność w spojrzeniu, które przez ułamek sekundy zatrzymało się na jej osobie. Martwiła się o niego, jednak na wzgląd na to wszystko co przeszła nie potrafiła się przed nikim do tego przyznać. Zbyt mocno nadal bolał ją fakt, że Morgenstern ją zdradził.
   -To spróbuj wrócić. - powiedziała po chwili uśmiechając się lekko. Wbrew wszystkiemu zawsze mu kibicowała i to nigdy się nie zmieniło. 
Zaśmiał się gorzko, wbijając w Cerncic wymowne spojrzenie. Sam nie wierzył, że miałoby to jakikolwiek sens, ale coś w jej głosie sprawiło, że zaczynał mieć wątpliwości co do swojego spojrzenia na ten pomysł. 
   -Za stary jestem... - westchnął uśmiechając się do niej lekko. Odwzajemniła jego gest.
   -Jestem innego zdania. - rzuciła trącając go w ramię. Zaśmiał się dostrzegając wyraz twarzy blondynki. -W końcu jesteśmy tym samym rocznikiem, Thomasie. - dodała robiąc zabawną minę.
Morgenstern zaśmiał się odpowiadając blondynce tym samym gestem, którym kilka chwil wcześniej obdarzyła go blondynka.
   -Pomogłabyś mi? - spytał, po chwili wbijając w nią przeszywające spojrzenie. 
W jego oczach zawsze było coś co sprawiało, że zapominała o wielu troskach i jeszcze większej liczbie kłopotów. Zakochiwała się w nim przez wiele lat, każdego dnia na nowo. Nawet teraz gdy rany jeszcze dawały o sobie znać, w jego oczach było coś, co sprawiało, że czuła się inaczej niż w trudnych momentach. Zapominała o troskach. 
   -Trenerem nie jestem, ale spróbować mogę. - uśmiechnęła się lekko wzruszając ramionami.
   -Nie ćwiczyłem już długo. - westchnął spoglądając za siebie, na metalową belkę.
   -Skakać możesz sam dla siebie, nawet jeśli będzie krótko to zawsze coś. - dodała sprawiając, że uśmiechnął się lekko. Kristina zawsze była dla niego wsparciem, nawet po jego zdradzie nie zostawiła go w trudnych chwilach. 

Komentarze

Popularne posty