Płomień Dziewiąty.
Listopad 2018
Polska/Wisła
~*~
Delikatne
promienie jesienne słońca otulały budzącą się ze snu Wisłę. Lekki wiatr muskał
rozmieszczone na terenie skoczni międzynarodowe flagi. A czas płynął zupełnie
tak, jakby otaczające go życie nie miało znaczenia.
-Nie jest jej zimno? - Ewa
przewróciła oczami słysząc pytanie zadane w kierunku Marii, przez jej męża.
Jego kuzynka zaśmiała się cicho, kręcąc z dezaprobatą głową.
-Kamil ona ma rok, z resztą jest
ciepło. - Bachleda poprawiła kolorowy kocyk, którym przykryta była jej córka.
Kamil patrzył na Tosię z błogością na twarzy, co nie umknęło obserwującego go
Ewie.
-Ona jest taka malutka... -
westchnął, uśmiechając się delikatnie do dziewczynki. Maria westchnęła, patrząc
na niego zdziwionym spojrzeniem, które po chwili wychwyciło wzrok żony
Kamila.
Ewa była ewidentnie zasmucona
widokiem swojego męża, patrzącego na Antonię, przepełnionym szczęściem
spojrzeniem. Stoch dobrze wiedziała, że jej mąż chciałby mieć dziecko, którego
jak na razie nie było na horyzoncie.
-Dzień dobry. - Kalina uśmiechnęła
się niepewnie w ich kierunku wyciągając metalową rączkę niewielkiej ciemnej
walizki.
Kamil posłał jej szeroki uśmiech a
Ewa i Marysia poszły jego śladem. Cała trójka bardzo lubiła sympatyczną
Sopotczankę, choć wszyscy twierdzili, że ta jest zbyt skromna i po prostu
niedowartościowana. Żadne z nich nie wiedziało jednak, że to maska, którą
przybrała skrywając w sobie raniącą tajemnicę.
-Może pomogę? - Kamil spojrzał na
nią z lekkim uśmiechem. Dąbrowska wyciągnęła z bagażnika samochodu swojego
sąsiada plecak medyczny i torbę sportową.
-Chyba sobie poradzę. - rzuciła
uśmiechając się do niego lekko. Stoch pokiwał głową, podchodząc w jej kierunku
dziarskim krokiem. Posłała koledze lekki uśmiech, po którym czarne, sportowe
BMW odjechało z parkingu niedaleko skoczni narciarskiej.
-Przyjmuj pomoc jeśli Ci ją ktoś
oferuje. - powiedział, puszczając jej oczko i odbierając od niej plecak z torbą
medyczną. Uśmiechnęła się do niego niepewnie, co obie kobiety bardzo dobrze
wychwyciły. Zachowanie Kaliny często wydawało się być im dość niespotykane.
Rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenia. Musiały dowiedzieć się co takiego
stało się w życiu Kaliny Dąbrowskiej, bo to, że tak było, było wręcz oczywiste. - Pokój dla ratowników? - spytał patrząc w kierunku towarzyszących mu kobiet.
Dąbrowska kiwnęła lekko głową, uśmiechając się niepewnie do jego żony i
kuzynki.
***
Sophie Kofler bardzo uważnie
obserwowała swojego przyjaciela, który bez słowa wyciągnął z auta gustowną
walizkę. Zawsze uśmiechnięty, pełen humoru, teraz był cieniem samego siebie.
Dodatkowo niepokoiła blondynkę również zmiana jego charakteru. Nigdy nie był
złośliwy, czy opryskliwy, od kilku dni niestety również i to zmieniło się na
niekorzyść.
Intrygował ją. Była zdeterminowana
i musiała dowiedzieć się, co takiego stało się ostatnimi czasy w jego życiu a o
czym ona sama nie miała bladego pojęcia.
-Możesz mi powiedzieć co Cię
ugryzło? - spytała, odbierając od niego swoją torbę sportową. Skoczek
rzucił jej jedynie przelotnie spojrzenie i kolejny raz skierował się do swojego
czarnego audi. -Nie odezwałeś się praktycznie wcale, przez całą drogę z
Austrii. - dodała zarzucając materiałowy pasek torby na ramię. Gregor prychnął
cicho pod nosem, zamykając klapę bagażnika sportowego auta.
Spojrzał na Sophie krótkim
spojrzeniem. Chciał się jej wyżalić, opowiedzieć o wszystkim, usłyszeć jak
brzmią jej rady, ale nie potrafił. Bał się, że Kofler może mieć do niego żal o
tajemnicę, którą owiał swój romans z siostrą Michaela Hayböcka. Bał się reakcji
blondyna, którego pretensje okazałyby się jak najbardziej słuszne. Najbardziej
chyba obawiał się reakcji Sary, którą na prawdę kochał, na której cholernie mu
zależało i którą mimo wszystko chciał mieć u swojego boku. Niestety dla
niego, Hayböck miała zupełnie inne plany niż on. Wolała tajemnicę, której
on nie potrafił znieść.
-Myślałem o konkursie. - rzucił
próbując odwrócić jej uwagę i uśpić jej wyjątkową czujność. Kofler zmarszczyła
brwi uważnie obserwując przyjaciela. Nie kupiła odpowiedzi, której jej
udzielił, ale jak na razie postanowiła nie dać tego po sobie poznać. Wiedziała,
że prędzej czy później dowie się co trapi jego myśli.
Dźwięk klaksonu samochodowego
sprawił, że oboje skierowali swoje spojrzenia na czerwone austriackie audi
wjeżdżające na parking hotelu Gołębiowskiego. Uśmiechnęli się lekko w kierunku
czwórki skoczków narciarskich, którzy po krótkiej chwili opuścili auto Stefana
Krafta.
-A gdzie zgubiliście Michaela? -
spytała witając się z Philippem całusem w policzek. Stefan otworzył bagażnik
swojego samochodu sięgając po swoją walizkę.
-Przyjedzie wieczorem, Sara źle
się czuła. - odpowiedział. Gregor podniósł wzrok znad ekranu swojego
smartphone'a, wbijając go w Krafta.
-Coś się stało? - zapytała Sophie.
Stefan uśmiechnął się lekko, kręcąc przecząco głową.
-Zwichnęła kostkę ganiając Stefana
po mieszkaniu. - Daniel Huber zaśmiał się przypominając sobie sytuacje z
poprzedniego wieczora.
-Uderzyła się o komodę i to nie
moja wina. - stwierdził rzucając Huberowi wymowne spojrzenie. Sophie zaśmiała
się widząc minę szatyna.
-Dobra, chodźcie do środka zimno
mi. - Philipp chwycił metalową rączkę swojej walizki i jako pierwszy skierował
się do dużego holu wiślanego hotelu.
-Więc chodźmy. - stwierdził Gregor
zamykając pilotem swój samochód.
Stefan, Sophie, Daniel i Manuel
poszli jego śladem a śmiechom w tym towarzystwie nie było końca.
***
Karolina łypnęła na Dawida morderczym spojrzeniem, gdy ten nałożył na
biały, porcelanowy talerz kolejną porcję wątróbki. Blondyn delektując się
smakiem dania przygotowanego przez hotelowych kucharzy, nie dostrzegł srogiego
wzroku swojej partnerki, dopiero szturchnięcie Kuby Wolnego sprawiło, że
oderwał wzrok od swojego talerza.
-Co? - spytał zdziwiony wyrazem twarzy szatynki.
-Pytasz się? - rzuciła, wskazując palcem na widelec trzymany przez niego w
prawej dłoni. Zmarszczył brwi podążając za jej spojrzeniem. -Chcesz jutro
zaliczyć bulę?
-A co to ma wspólnego z wątróbką? - zapytał, dość niepewnie. Karolina
jedynie zmarszczyła wrogo brwi, wzdychając głośno.
-Będziesz za ciężki, żeby Cię narty utrzymały. - stwierdziła uśmiechając
się do niego sztucznie. Kubacki rzucił jej smutne spojrzenie odkładając widelec
na talerz w połowie zapełniony ciepłą wątróbką.
-Podła jesteś! - powiedział cicho, robiąc minę zbitego psa. Nowik jedynie
uśmiechnęła się szeroko i jak gdyby nigdy nic upiła łyk chłodnej już herbaty z
kuba z logo hotelu.
-A Tobie co? - Kamil oparł dłonie o oparcie drewnianego krzesła, adresując
swoje pytanie do obrażonego blondyna.
-Karolina nie daje mi jeść! - rzucił ostro, wbijając w Nowik
oskarżycielskie spojrzenie. Stoch uniósł brwi ku górze obserwując zarówno
dziewczynę, jak i swojego kolegę.
Mógł śmiało powiedzieć, że tego mu brakowało. Dawid i Karolina przez lata
tworzyli zgrany duet, wręcz parę idealną a ich przekomarzania potrafiły
poprawić nawet najgorszy humor, wywołując uśmiech na każdej twarzy.
-Dbam o Twoją wagę, czy to źle? - spytała rzucając mu słodkie spojrzenie.
Kubacki mruknął coś pod nosem, bliżej nie określonego dla jego przyjaciół.
-Wiesz Dawid. Karolina ma racje. - stwierdził Kamil wzruszając ramionami.
Kubacki posłał mu mroczne spojrzenie co sprawiło, że Stoch postanowił się
ewakuować dostrzegając wolne miejsce przy stoliku austriackiej
reprezentacji.
-Mogę się dosiąść? - spytał stając tuż za Sophie Kofler mieszającą srebrną
łyżeczką w porcelanowym kubku. Siedzący obok blondynki Philipp pokiwał mu
twierdząco głową, wskazują na wolne krzesło.
-Herbaty? - Stefan skierował w jego stronę dzbanek z aromatyczną herbatą,
posyłając mu przy tym lekki uśmiech. Stoch odwzajemnił jego gest, odbierając
naczynie z gorącym napojem. -Układa im się? - spytał, wbijając wzrok w Dawida
Kubackiego przekomarzającego się ze swoją dziewczyną. Wszyscy siedzący razem z
nimi przy stoliku powędrowali wzrokiem za austriackim skoczkiem. Na twarzach
wszystkich zagościły szerokie uśmiechy gdy dostrzegli Kubackiego mierzącego w
swoją partnerkę przypieczonym tostem. Szatynka rzucała mu jedynie pełne
politowania spojrzenie, które rozbawiło Wolnego i Kota siedzących razem z
nimi.
-Miejmy nadzieję, że będzie do końca. - powiedział cicho Stoch a uśmiech
gościł na jego twarzy.
-Pasują do siebie. - stwierdziła Sophie opierające brodę na ramieniu
Aschenwalda, który jedynie rzucił jej rozbawione spojrzenie. -Widać, że się
kochają. - dodała cicho, wpatrując się w ich kierunku rozmarzonym
wzrokiem.
Gregor zaśmiał się pod nosem słysząc słowa przyjaciółki. Dobrze wiedział o
kolejnej kłótni między nią a Maxem i był pełen nadziei, że może tym razem da to
blondynce dobitnie do myślenia.
-Mogę Ci zaproponować zasiądziecie na belce startowej w świetle księżyca.
- Philipp posłał Sophie słodki uśmiech.
Blondynka spojrzała na niego, wywróciła oczami, popukała się palcem w
czoło sprawiając, że wszyscy siedzący razem z nią parsknęli śmiechem, ku jej
niepocieszeniu.
Odwróciła wzrok, wbijając go w szklane drzwi prowadzące do hotelowej restauracji,
które po chwili lekko drgnęły a w pomieszczeniu pojawiła się średniego wzrostu
szatynka ubrana w ciemne jeansy i długą, luźną szarą bluzę dresową z kapturem.
Kofler zmarszczyła brwi dostrzegając jak szatynka posyła lekki uśmiech w
kierunku Dawida i Karoliny, który zniknął gdy ta dostrzegła wzrok Macieja Kota.
Szatynka zatrzymała się w pół kroku rozglądając się za stolikiem, przy którym
miała siedzieć. Przechodząc obok nich posłała w kierunku Kamila uroczy uśmiech
i po chwili siedziała już obok dwóch wysokich mężczyzn, którzy wnioskując po
ich ubiorze byli ratownikami medycznymi. Posłała mężczyznom lekki uśmiech,
który obaj odwzajemnili.
-Kto to jest? - spytała, wbijając w Kamila pytające spojrzenie.
Zakopiańczyk powiódł za nią wzrokiem zatrzymując go na Kalinie Dąbrowskiej.
Uśmiechnął się lekko pod nosem.
-Kuzynka żony Kuby Kota, ratowniczka górska. Bierze udział w mistrzostwach
we wspinaczce w Ramsau. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Wszyscy
spojrzeli na Polaka zaskoczeni.
-Kalina Dę..ą..e
Kamil zaśmiał się słysząc jak Austriak męczy się wypowiadając nazwisko
szatynki.
-Dąbrowska. - rzucił rozbawiony.
-O, właśnie! - powiedział entuzjastycznie Schlierenzauer.
-Fajna dziewczyna. - dodał, podnosząc filiżankę z mocną, czarną herbatą.
-Ale? - Sophie rzuciła Stochowi pytające spojrzenie. Kamil westchnął cicho
odkładając filiżankę na biały spodek.
-Właśnie problem w tym, że nie wiemy. Ma jakąś tajemnice, ale nikomu z nas
jej nie zdradziła. - powiedział smutnym głosem.
-Zaufa wam i na pewno powie. - posłała mu lekki uśmiech, dodający otuchy.
Stoch odwzajemnił gest siostry Andreasa Koflera i jeszcze około godziny słuchał
anegdotek opowiadanych przez Austriaków z uśmiechem na twarzy.
Następny dzień...
Sara Hayböck oparta o bandę pochłonęła się w obiektywie swojego
aparatu. Stłuczona kostka uniemożliwiała jej swobodne poruszanie się, ale nie
przeszkadzała jej w robieniu tego co kocha. Cały czas jednak jej myśli błądziły
wokół Gregora Schlierenzauera. Trudno jej było od tak, zapomnieć o wszystkim
tym, co wspólnie przeżyli, o wspólnych momentach, pocałunkach, czułych
słówkach, wspólnych wieczorach, nocach i porankach. Żałowała swojej decyzji, w
której wolała postawić na sekretny związek nie bacząc na jego uczucia. Zraniła
go i bardzo dobrze o tym wiedziała, żałowała jednak, że zdała sobie z tego
sprawę tak późno.
-Co Ci się stało? - pytanie Marysi sprawiło, że Sara oderwała wzrok od
wyświetlacza swojego aparatu. Uśmiechnęła się lekko w kierunku Polki opierając
się o szary wózek swojej córki. Hayböck zaśmiała się cicho.
-Komoda wyrosła na mojej drodze. - stwierdziła. -Ale to tylko stłuczenie.
- dodała uśmiechając się lekko. -Mała śpi? - spytała kuśtykając w jej
kierunku.
-Śpi. - Marysia poprawiła kocyk, pod którym leżała jej córka. Dziewczynka
poruszyła się niepewnie przytulając się do leżącego obok niej pluszowego misia,
będącego prezentem od Kamila. -Gdzie resztę zgubiłaś? - spytała.
-Rozgrzewają się.
-Sara masz kawę...
Sophie posłała niepewny uśmiech w kierunku Marysi, dostrzegając dziecięcy
wózek. Rzuciła jej przepraszające spojrzenie, podchodząc w kierunku
fotografki. Hayböck odebrała od niej jednorazowy kubek z kawą kupioną
przed skocznią.
-Dziękuję.
-Pan Kamil mówił, że szukasz modelek...- Marysia podniosła wzrok wbijając
go w Sophie Kofler, na której twarzy gościł uśmiech. Bachleda uśmiechnęła się
słysząc jej słowa.
-Chciałabyś? - spytała z nadzieją przepełniającą jej głos.
-No pewnie. - odpowiedziała ochoczo, obejmując Sarę ramieniem. -A Sara ze
mną. - dodała posyłając Hayböck szeroki uśmiech.
Starsza z kobiet spojrzała na Polkę uśmiechając się dość niepewnie. Lubiła
Marię i chciała jej pomóc, jednak jej obecna sytuacja życia prywatnego nie
wywoływała uśmiechu na jej twarzy. Nie mogła się jednak przed nimi do tego
przyznać, choć bardzo chciała się przed kimś otworzyć i przekazać wszystko to,
co leżało na jej sercu i drażniło jej myśli krążące wokół wysokiego,
przystojnego i wyjątkowego skoczka narciarskiego.
-Jesteście świetne. - stwierdziła w momencie, w którym Antonina się
rozpłakała.
Zdziwiła się widząc przed swoim nosem pluszową, kolorową ośmiornicę.
Odwróciła wzrok dostrzegając za sobą uśmiechniętego szeroko
Michaela Hayböcka w towarzystwie Stefana Krafta i Andreasa
Wellingera.
Najstarszy z mężczyzn bez słowa podszedł bliżej wózka, kładąc pluszową
zabawkę obok dziewczynki. Mała Antonina w jednej chwili zamilkła, wodząc za
blondynem swoim spojrzeniem. Uśmiech ozdobił jej słodką twarz w momencie, w
którym Austriak dał jej pstryczka w nos.
Marysia obserwowała tę scenę bardzo uważnie. Jej córka dotąd jedynie przy
Kamilu w tak szybkim czasie się uspokajała. Zaskoczył ją fakt, że
przy Hayböcku trwało to jeszcze krócej.
Stefan i Andreas wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami uśmiechając
się przy tym lekko. Sophie i Sara natomiast uśmiechały się szeroko widząc w
jaki sposób blondyn spogląda na małą Antosię i z jaką pasją coś do nie
mówi.
***
Kamil oparty o drewnianą ścianę jednego z domków w wiosce skoczków,
obserwował uważnie rozgrywającą się kilkaset metrów dalej scenę ze swoją
kuzynką w jednej z głównych ról. Uśmiechnął się lekko widząc jak
Michael Hayböck wyciąga roczną Antosię z szarego wózka. Marysia poprawiła
ciepły kombinezon dziewczynki przypadkowo muskając dłonią policzek Austriaka.
Spojrzała na niego krótkim spojrzeniem, spuszczając chwilę później swój
wzrok.
Wychwycił tę scenę i poszerzył uśmiech na swojej twarzy. Hayböcka
lubił wyjątkowo, zawsze uważał, że blondyn jest miłym, ułożonym chłopakiem
twardo stąpającym po życiowym gruncie wypełnionym wybojami, dziurami, ostrymi
zakrętami. Miał nawet wrażenie, że jest w pewnym stopniu podobny do jego
kuzynki i nawet mogliby do siebie świetnie pasować.
-Co robisz? - aksamitny głos Ewy rozbrzmiał nad jego uchem. Odwrócił wzrok
w jej kierunku adresując do niej delikatny uśmiech, przyciągnął żonę do siebie
i złożył na jej ustach przelotny, delikatny pocałunek. Zaskoczył ją swoim
gestem.
-Wiesz, że Cię kocham? - zapytał odgarniając jej długie, blond włosy. Jego
twarz zdobił lekki, ale uroczy uśmiech, w którym przed laty się zakochała.
Pokiwała mu lekko głową, przejeżdżając palcami po jego policzku. Kochała go
najmocniej na świecie a do pełni szczęścia brakowało im jeszcze dziecka,
którego kobieta tak bardzo pragnęła, dobrze wiedząc, że choć Kamil otwarcie
tego nie mówi również chciałby mieć dziecko z kobietą, którą kocha nad
życie.
Oparła się o jego klatkę piersiową a on oplótł ręce na wysokości jej
żeber. Dopiero teraz dostrzegła scenę, której do tej pory przyglądał się jej
mąż.
-Marysia ma z nimi dobry kontakt. - stwierdziła, uśmiechając się pod
nosem, uważnie przyglądając się scenie rozgrywanej kilkaset metrów dalej.
Chciała szczęścia kuzynki swojej drugiej połówki i miała nadzieję, że
dziewczyna zakocha się w kimś dla kogo będzie najważniejszą osobą w życiorysie.
Zmarszczyła brwi, gdy dłoń Kamila wskazała Michaela oddalającego się z Tosią w
kierunku zeskoku skoczni. Zmarszczyła brwi, obserwując tę scenę. Po krótkiej
chwili wbiła w męża zdziwione spojrzenie.
-Ale, ty myśli, że ...
Kamil zaśmiał się widząc zdziwioną minę swojej małżonki.
-Ładnie by ze sobą wyglądali... - stwierdził cmokając ją w czubek
głowy.
-Kamil proszę nie baw się w swatkę. - westchnęła, kręcąc głową.
-Nie zamierzam. - powiedział uśmiechając się do niej szeroko.
-Sami jakoś się zejdą, zobaczysz. - dodał po chwili.
Komentarze
Prześlij komentarz