Płomień Szósty.
Październik
/ Listopad 2018 r.
Polska.
~*~
Szatynka przewróciła się na bok a
jej twarz zdobił lekki uśmiech. Otworzyła powoli oczy a na jej twarzy pojawiło
się zdziwienie, gdy miejsce obok niej na dużym łóżku okazało się puste. Wspięła
się na łokciach rozglądając się dokładnie po pokoju. Odrzuciła kołdrę sięgając
po szarą bluzę z kapturem, swobodnie wiszącą na beżowym fotelu, na którym od
poprzedniego wieczora leżał kremowy koc w towarzystwie opasłego tomu książki
Remigiusza Mroza. Wciągnęła ją przez głowę i chwilę później wkładając czarne
tenisówki na bose stopy opuściła sypialnie w niewielkim mieszkaniu należącym do
Dawida, które ten wynajmuje w jednej z głównych ulic Zakopanego, na czas swoich
treningów.
Stając w długim, ale wąskim
korytarzu uśmiechnęła się delikatnie gdy do jej uszu dotarło podśpiewywanie i
pogwizdywanie. Oparła się o framugę drewnianych, kuchennych drzwi a z jej
twarzy nie schodził delikatny uśmiech. Karolina zawsze lubiła przyglądać się
swojemu partnerowi. Obserwować uważnie każdy wykonywany przez niego ruch. To w jaki
sposób marszczy brwi, gdy nad czymś myśli. W jaki sposób odgarnia włosy, gdy mu
w czymś przeszkadzają. To jak przygryza wargę gdy się nad czymś zastanawia.
Lubiła w nim wszystko i niczego by w nim nie zmieniła. Niczego. Nigdy.
Kubacki w czarnych spodniach
dresowych i błękitnym podkoszulku krzątał się po równie niewielkiej co
mieszkanie kuchni, urządzonej w nowoczesnym stylu. Gdy dostrzegł w progu
pomieszczenia szatynkę uśmiechnął się szeroko.
Od ich pierwszego po ponad roku
rozłąki spotkania, minęły dwa tygodnie. Dwa tygodnie, które po raz kolejny
wróciły mu swoistą radość życia i nadzieję na to, że wszystko może wrócić do
normy i zakończyć się happy endem. Dwa tygodnie, w którym uwierzył w przyziemne
cuda. Chciał być szczęśliwy i wierzył, że tym razem mu się to uda. Był pewien,
że tym razem im się uda.
-Kawa zbożowa? - bardziej
stwierdził niż spytał. Karolina pokiwała mu twierdząco głową wchodząc w głąb
kuchni.
Usiadła na jednym z trzech
drewnianych krzeseł znajdujących się wokół kwadratowego, kuchennego stołu, na
którym blondyn chwilę wcześniej postawił czarny talerz z pachnącymi tostami,
miskę z sałatką i sos czosnkowy. Posłała mu lekki uśmiech, który
odwzajemnił.
-Smacznego. - powiedział,
stawiając przed nią porcelanowy kubek z mocną, gorącą, aromatyczną kawą
zbożową.
-Dziękuję i wzajemnie. -
odpowiedziała, chwytając gorący kubek w blade, chłodne dłonie. Upiła łyk
czarnego trunku i jej spojrzenie spoczęło na wpatrzonym w nią szczęśliwym
skoczku narciarskim. -Rozmawiałam z prezesem Cracovii, zaproponował mi
powrót do pracy.
Dawid słysząc jej słowa uśmiechnął
się lekko. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Nie mógł uwierzyć w to
wszystko, co ostatnio działo się w jego życiu. Czy był pełen nadziei? Tak, był.
Jak nigdy niczego wcześniej.
-Myślisz, że powinnam wrócić? - zapytała niepewnym głosem. Również jej
twarz przepełniona była niepewnością.
Nie sądziła, że jej życie w ciągu zaledwie kilku dni, a nawet
kilkudziesięciu godzin będzie w stanie zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni.
Choć nie, nawet o trzysta sześćdziesiąt. Nigdy dotąd nie sądziła, że znajdzie w
sobie na tyle odwagi aby podjąć radykalną zmianę bez pewności, że wszystko
ułoży się po jej myśli.
-A dlaczego nie? - spytał, marszcząc brwi.
-Boję się. - szepnęła, patrząc na niego niepewnym spojrzeniem.
-Czego się boisz?
Jego pytające spojrzenie zatrzymało się na jej delikatnej twarzy. Chwycił
jej smukłą dłoń, zaciskając ją w swoim lekkim uścisku. Jego uśmiech dodawał jej
otuchy, pewności we własne umiejętności. Wiary w samą siebie, której przez lata
niestety jej brakowało.
-Wszystkiego. - odpowiedziała niepewnie. Kubacki uśmiechnął się lekko.
Podniósł się z krzesła podchodząc do Karoliny. Przytulił ją do siebie, całując
w czubek głowy.
-Obiecujesz? - spytała głosem przepełnionym nadzieją. Spojrzała na niego
niepewnym wzrokiem.
-Jestem tego pewien. - odpowiedział i po chwili poczuł jej wargi na
swoich.
Austria.
-O co Ci chodzi? - Sophie rzuciła Max'owi pytające spojrzenie zaskoczona
jego wyrzutami odnośnie ślubu, podczas którego miała towarzyszyć Stefanowi
Kraft'owi.
-O co mi chodzi? - warknął patrząc na nią przesiąkniętym zimnem
spojrzeniem. -Chyba zapominasz, że to ja jestem Twoim facetem i to ze mną
powinnaś spędzać czas! - dodał, chwytając w mocnym uścisku jej
nadgarstek.
Łypnęła na niego mroźnym spojrzeniem, które jak zwykle nie zrobiło na
mężczyźnie żadnego wrażenia. Zaczynała się go powoli bać, a może zawsze się go
bała. A może po prostu do siebie nie pasowali i wszystkie, nawet błahe sytuacje
stawały się dla nich zapłonem konfliktowych sytuacji.
-A ty niby spędzasz ze mną czas? - spytała z wyrzutem, wyrywając
nadgarstek z jego silnego acz niezbyt mocnego uścisku. Wysoki brunet jedynie
wywrócił oczami. Coraz gorzej się rozumieli a z romantyzmu, który na początku
ich związku był czymś codziennym, nagle nic nie zostało. Nie tego chciała, nie
tego od życia oczekiwała a może po prostu była zbyt wymagająca.
-Ja trenuje, pracuje...
-A ja mam znajomych! - warknęła wchodząc mu w słowo. - I nie mam zamiaru z
nich rezygnować bo Tobie się to nie podoba. - dodała wyciągając z papierowej
torby błękitną sukienkę z długim rękawem, którą razem z Glorią kupiła kilka dni
wcześniej w Innsbrucku.
Rzucił jej wymowne spojrzenie, dostrzegając metkę na ubraniu. Dla niego
nigdy nie się tak nie stroiła, tyle nie wydawała i chyba to najbardziej na
niego działało. Jednak on nie był w stosunku do niej fair. Już od dawna. Grał
na dwa fronty, czując się coraz podlej w stosunku do blondynki. Był zbyt dumny,
żeby się przyznać? A może po prostu bał się, że straci ładną dziewczynę ze
znanym nazwiskiem?
-Jasne, wskocz im wszystkim do łóżka! - wysyczał i chwilę później trzasnął
głośno drzwiami przedpokoju, mijając się w progu mieszkania z Gregorem. Szatyn
uniósł brwi patrząc na sprintera zdziwionym spojrzeniem.
-A temu co? - Schlierenzauer zajrzał niepewnie do salonu, w którym
blondynka ostudzała swoje buzujące emocje.
-To co zawsze. - westchnęła odwieszając sukienkę do dużej, drewnianej
szafy.
Zaczynała zastanawiać się na poważnie nad ich związkiem. Czy na dłuższą
metę miał jakikolwiek sens? Zaczynała mieć coraz więcej wątpliwości z tym
związanych.
-Zerwij z nim. - rzucił, odwieszając na metalowy wieszak jesienną kurtkę.
Sophie wywróciła jedynie oczami.
Tak, takich słów z ust Gregora mogła się spodziewać. Schlierenzauer nigdy
nie lubił Schmitta, czego nawet nie próbował przed nią, ani nikim innym
ukrywać. Robił wiele żeby zniszczyć go w jej oczach, jednak jak dotąd blondynka
była nieugięta.
-Masz jeszcze jakieś specjalne życzenie? - zapytała z wyrzutem, wbijając w
niego smutne spojrzenie.
Odkąd pamiętała Gregor był jej przyjacielem. Zawsze otwarty na jej
problemy, chętny do ich rozwiązywania. Nigdy nie odmawiał pomocy, a ona nie
odmawiała jemu. Był lojalny. Zawsze. Do końca. Ona nigdy nie odmawiała pomocy
jeśli Schlierenzauer ją o takową poprosił. Zwierzali się sobie z największych,
najskrytszych tajemnic wiedząc, że te wpadną w próżnię. Że nikt ich nie
usłyszy.
-Sophie... - westchnął, podchodząc do swojej przyjaciółki.
Przytulił ją do siebie, czując jej delikatny, równomierny oddech.
Traktował ją jak swoją młodszą siostrę dla której szczęścia zrobiłby bardzo
wiele. To ona pomagała mu ze wszystkim, na każdym kroku. Była jego największym
skarbem, dla której zrobiłby wszystko to, co tylko musiałby zrobić. Niekiedy
wydawało mu się, że jej brat, jest zazdrosny o ich relacje. Ale obaj w jednym
byli zgodni, jej związek z Maxem nie miał przyszłości. Od samego początku jej
związku z ambitnym lekkoatletą, obaj robili wszystko aby blondynka przejrzała
na oczy, niestety nic nie pomagało, co dodatkowo niepokoiło zarówno Gregora,
jak i Andreasa.
-Ja już nie mogę. - westchnęła opierając swoją głowę na jego klatce
piersiowej. Choć kochała Maxa to dobrze wiedziała, że jego zachowanie nie jest
normalne i nie wróży jej nic dobrego. Bała się jednak komukolwiek o tym
powiedzieć, nawet Gregorowi. -...boję się, że to nam nie wyjdzie. - dodała,
pociągając nosem. Schlierenzauer westchnął całując blondynkę w czubek jej
głowy. Martwił się o nią, chcąc również tego aby w końcu była szczęśliwa. Bo na
to szczęście Sophie Kofler zasługiwała jak nikt inny. Zasługiwała na kogoś kto
znajdzie klucz do jej serca i sprawi, że każdy kolejny dzień będzie niezwykły,
piękny, niezapomniany.
-Jesteś ładną, inteligentną, świetną dziewczyną. Na pewno znajdziesz
faceta, który będzie Cię traktował tak jak powinien. - powiedział, uśmiechając
się lekko gdy podniosła na niego swój wzrok. W jego uśmiechu było coś czego
nigdy wcześniej nie dostrzegła, na co nigdy nie zwróciła większej uwagi.
-A co jeśli nie? - zapytała ze łzami w oczach.
-Zobaczysz będziesz szczęśliwa. - zapewnił. -Michael i Stefan
zaprosili nas na kolację.
-Nas? - spytała zaskoczona jego słowami.
-Stefan chce Ci opowiedzieć o rodzinie za nim w sobotę ich poznasz. -
odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Uniosła zdziwiona brwi ku górze
lekko a wręcz niepewnie, kiwając głową.
W mieszkaniu Hayböcka i Krafta pojawili się dwie godziny później. Dwaj
austriaccy skoczkowie przywitali ich z szerokimi uśmiechami na twarzach.
-Ładnie tu macie. - stwierdziła Kofler, która w mieszkaniu dwójki
austriackich przyjaciół była po raz pierwszy.
Przestronne, trzypokojowe mieszkanie w centrum Linz zrobiło na blondynce
wrażenie. Urządzone gustownie, z wyczuciem, z uwzględnieniem najnowszych
trendów. Przy tym mieszkaniu, to jej mogło się schować.
Uśmiechnęła się lekko, przejeżdżając palcami po blacie jasnej komody, na
której stało kilkanaście ramek ze zdjęciami. Chwyciła jedną z nich,
dostrzegając na fotografii siebie w uścisku Gregora i Michaela.
-Stefan sprząta i pierze, ja gotuje jakoś dajemy radę. - Michael zaśmiał
się stawiając butelkę czerwonego wina na ciemnym stole zakrytym dwoma, jasnymi
bieżnikami. Sięgnął po jeden z czterech pękatych kieliszków, który po chwili w
jednej trzeciej zapełniony został czerwonym trunkiem. Podał go blondynce,
posyłając jej szczery uśmiech. Odwzajemniła go, odbierając kieliszek od
Michaela.
Kraft, który właśnie pojawił się w salonie, wywrócił oczami słysząc
komentarz swojego przyjaciela. Sophie dostrzegła ten gest zaśmiewając się
cicho, czym zwróciła uwagę zarówno Michaela, jak i Gregora.
-Jesteś pewien Stefan, że to jadalne? - spytał Schlierenzauer kładąc dłoń
na ramieniu brązowowłosego skoczka narciarskiego. Kraft westchnął wzruszając
ramionami. Jego mina rozśmieszyła wszystkich poza Hayböckiem.
-Pewności nie mam, ale zawsze można spróbować. - zaśmiał się, co Michael
skomentował jedynie wywróceniem oczami.
-Siadajmy, bo wystygnie. - zarządziła Sophie, dostrzegając unoszącą się
brew Michaela.
Chwilę później cała czwórka siedziała przy średniej wielkości, drewnianym
stole. Uśmiechy gościły na ich twarzach, pozytywna atmosfera unosiła się po
pomieszczeniu. Widać było gołym okiem, że dobrze czują się w swoim
towarzystwie.
-Opowiesz mi coś o Twojej rodzinie? Oczywiście poza Twoimi rodzicami,
których udało mi się poznać. - spytała nagle. Uśmiechnęła się do niego lekko,
co odwzajemnił dość niepewnie.
-Babcie są wyjątkowo zwariowane, kuzyni są lekko szurnięci, reszta nawet
znośna. - powiedział, wywołując napad śmiechu u swojego najlepszego
przyjaciela, Michaela, który jak nikt inny znał jego rodzinę. Kraft rzucił mu pełne
politowania spojrzenie, które nie zrobiło na blondynie większego
wrażenia.
-Są mocno stuknięci. - skomentował rzucając Schlierenzauerowi wymowne
spojrzenie. Kraft wziął głęboki oddech, próbując zapanować nad buzującymi
emocjami. Sophie omiotła ich swoim spojrzeniem. Dobrze widziała przygaszone
spojrzenie bruneta i te rozbawione dwóch starszych skoczków.
-Wy też jesteście i jakoś wam o tym nie przypominam na każdym kroku.
Miny zrzedły Gregorowi i Michaelowi, a Stefan zdziwił się jej słowami.
Dotąd z blondynką rozmawiał bardzo rzadko, często wymieniając jedynie krótkie
'cześć' przechodząc obok siebie. Ale nie ukrywał, że stanięcie przez nią po
jego stronie było dla niego bardzo miłe.
-Wiesz, co? To jest po prostu świństwo. - rzucił Gregor posyłając przyjaciółce
pełne wyrzutu spojrzenie.
-Tak, tak ... - westchnęła podnosząc się z drewnianego krzesła. -Rusz tą
dupę i posprzątaj po sobie, nie wypada w gościach ... - nie dokończyła,
rzucając mu przepełnione mrokiem spojrzenie. Schlierenzauer podniósł się z
krzesła w mgnieniu oka, ku zaskoczeniu Michaela i Stefana.
-Przyjaźń z Sophie ma na niego świetny wpływ. - Michael odprowadził ich
wzrokiem i uśmiechnął się lekko sam do siebie, gdy zniknęli z jego pola
widzenia.
-W ogóle to świetna dziewczyna. - Stefan uśmiechnął się lekko pod nosem,
sprawiając, że Michael zmarszczył brwi przenosząc na niego swoje spojrzenie.
Czyżby jego przyjaciel zakochał się w siostrze Andreasa Koflera?
***
Gloria spojrzała na Thomasa niepewnym spojrzeniem.
Przyjechała w umówione miejsce zaraz po jego telefonie. Teraz stali oparci o
maskę jego sportowego, czarnego audi wpatrując się w malownicze góry otulone
kłębiastymi chmurami.
-Powiesz mi w końcu co się dzieję? - zapytała patrząc na niego
przeszywającym spojrzeniem. Morgenstern westchnął, spoglądając niepewnie w oczy
Glorii Schlierenzauer.
Bał się zadać przyjaciółce nurtujące go pytanie. Bał się wracać pamięcią
do przeszłości, której tak bardzo żałował. Do błędu, którego drugi raz by nie
popełnił.
-Czy Andreas na prawdę obwiniał Kristinę o moją zdradę? - spytał nie
pewnym głosem. Gloria westchnęła jedynie cicho.
-Skąd wiesz?
-Słyszałem jej rozmowę z Sophie, czyli to prawda?
Schlierenzauer jedynie pokiwała mu lekko głową potwierdzając słuszność
zadanego przez niego pytania. Morgenstern poprawił kołnierz swojej kurtki,
przysiadając na masce swojego auta.
-Andreas zawsze chciał żebyście byli razem ... - spojrzał na Glorię
wpatrzoną w malujące się przed nimi góry. -Uważał, że Cię zaniedbała, że Lily
ją pochłonęła. Ona dotąd mu tego nie wybaczyła.
-Nie rozumiem tego... -zmarszczył brwi wpatrując się w siostrę Gregora.
-Przecież zawsze była jego oczkiem w głowie.
-Ale on zawsze chciał, żebyś był jego szwagrem. - zaśmiała się cicho.
-Twój romans z Sylvią to zniszczył.
-Dlaczego obwiniał Kris, skoro to ja zdradziłem? - w jego głosie, jak i
spojrzeniu było widać determinacje.
-Mnie o to nie pytaj, nie siedzę w jego głowie. Wydaje mi się jednak, że
fakt, że Kris zajmuje się Lily tonąc w zupkach, pieluchach i odżywkach był dla
niego idealnym dowodem na istnienie takiego faktu. - odpowiedziała, wzruszając
ramionami.
Lubiła Morgensterna i fakt, że ten przejął się rodzinnym konfliktem
Kristiny bardzo ją ucieszył. Miała cichą nadzieję na to, że ta dwójka jeszcze
się do siebie zbliży.
-Myślisz, że się pogodzą? - zapytał
-Tobie wybaczyła zdradę, jemu też wybaczy nielojalność. - stwierdziła
uśmiechając się do niego lekko.
Przyjaźń z Kristiną i Thomasem była dla niej bardzo ważna a fakt, że kilka
lat temu zakończyli swój związek nie był dla niej łatwy, gdyż musiała w pewien
sposób podzielić się na pół, między Cerncic i Morgensterna.
-Wiesz, że jestem Ci wdzięczny za wszystko? - uśmiechnął się lekko,
słysząc słowa byłego już skoczka.
-Za wszystko? - zapytała zdziwiona.
-Tak, za wszystko. - potwierdził. - Napijesz się kawy? - zapytał,
posyłając jej szeroki uśmiech.
-Z Tobą zawsze. - odpowiedziała, odwzajemniając jego szeroki uśmiech.
***
Niemcy.
-Co jest brat? - Greta Freund przysiadła na szarej sofie, na której
od dłuższego czasu wpatrzony przed siebie siedział Severin Freund. Spojrzał na
nią, uśmiechnął się nieznacznie i przeniósł wzrok w to samo miejsce co
wcześniej.
Greta była młodsza od Severina o sześć lat, kończyła właśnie studia
dziennikarskie i od ponad pół roku cieszyła się udanym związkiem z przyjacielem
swojego brata, Richardem Freitagiem.
-Może powinienem rzucić skoki? - Greta nie kryła zaskoczenia stwierdzeniem
swojego starszego brata.
-Co ty mówisz? - zmarszczyła brwi, rzucając mu pytające spojrzenie.
-Zawaliłem tamten sezon, tego nie zacznę w terminie. Jeszcze to kolano. -
westchnął.
-Boli Cię?
-Boli już jakiś czas.
-Zadzwoń do doktora i powiedz co się dzieje. - poprosiła uśmiechając się
do niego delikatnie. Brakowało jej starego Severina, na którego twarzy
nieprzerwalnie gościł szeroki uśmiech a dobry humor praktycznie nigdy go nie
opuszczał.
-I co, znowu wyląduje w klinice? - rzucił z wyrzutem, wbijając w siostrę
znaczące spojrzenie.
-Chcesz być całkowicie zdrowy? - spytała.
-Chcę. - odpowiedział pewnym głosem. Jego życie prywatne było w totalnej
rozsypce, zawodowe waliło się na łeb na szyje. Musiał więc coś z tym zrobić,
jego siostra miała tutaj całkowitą rację.
-No to zadzwoń i jedz do kliniki. - powiedziała pewnym głosem.
-Kocham Cię siostra. - uśmiechnął się do niej słodko.
-Czuje się zaszczycona. - odpowiedziała wypinając dumnie klatkę
piersiową.
-Richard przyjeżdża? - spytał w pewnym momencie, wywołując lekki uśmiech
na twarzy blondynki.
-My jedziemy do niego. - odpowiedziała.
-My?
-Tak i nawet nie próbuj szukać wymówek. - rzuciła podnosząc się z sofy i
wbijając w niego palec wskazujący.
Severin westchnął wiedząc, że z Gretą nie wygra.
Komentarze
Prześlij komentarz